Wykonałam zlecenie... I wtedy przypomniało mi się, że ktoś miał przyjść. Ups...
Leciałam biegiem do domu. Szybko zmyłam z siebie krew, przebrałam się i pobiegłam do biura Ojca, by jeszcze jakoś zdążyć.
Wpadłam tam bez pukania. Chyba spóźniłam się tylko momencik...
Przysiadłam na swoim miejscu na biurku. Pozwalałam by chłopak kontynuował, dokładnie się mu przyglądając. Ładny był, nie powiem. Nawet bardzo. I chyba jeszcze dość młody. Jego opowiadanie o sobie było ciekawe, zaintrygował mnie.
Rzuciłam mu kilka podchwytliwych pytań, sprawdzając, czy ma czym myśleć. Ze wszystkiego pięknie wychodził, razem ze swoimi błyskotliwymi odpowiedziami. Nadawał się chyba...
Odwróciłam się do Ojca, posyłając mu pytające spojrzenie. Ja byłam za, by go przyjąć.
– Cynth, masz krew na twarzy... – powiedział Ojciec, patrząc na mnie. Palcem wskazał mi, gdzie miałam kilka plamek. Starłam je poślinionym kciukiem.
– I co myślisz? – zapytałam już na temat, bardzo cicho. Tak z przyzwyczajenia.
– Jest odpowiedni. Przydałoby się jednak, by nie zrobił tego, co tamci... Znaleźliście czwartego?
– Nie, jak zniknął, tak go nie ma. Rzeczy są, jego brak.
– Więc dobrze.. – Ojciec skierował wzrok na chłopaka. Ja również się do niego odwróciłam. Do mnie należało teraz ostatnie słowo.
Wstałam z biurka i stanęłam kilka kroków przed chłopakiem, zakładając ręce na piersi.
– Przyjmiemy cię, chłopcze. Na początku wylądujesz na dnie hierarchii, ale jeśli się postarasz, szybko się wybijesz. – Zrobiłam krótką przerwę. – Na razie to raczej wszystko. Jeśli chcesz, możesz zająć jeden z wolnych pokoi. Jeśli się zdecydujesz, zapytaj kogoś w holu. Teraz możesz iść.
Chłopak znów się ukłonił i wyszedł za drzwi.
Jeszcze za nim się do końca zamknęły, usłyszałam słowa Ojca:
– Zaopiekuj się nim. Wygląda na zdolnego, więc niech przeżyje.
– Jakbym nie miała nic lepszego do roboty... – westchnęłam i zabrałam się za sprawozdanie ze zlecenia.
«Krystian?»
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz