Prychnęłam, powoli się uspokajając. Moje dobre imię? Ha. Haha. Ha.
To jego będą chcieli za to wykastrować, a nie mnie.
– A ja bym wolała, żeby się o tym dowiedzieli, od ciebie. Szczególnie właśnie w kuchni. – Zwróciłam się do Ojca – Mam tego powsinogę. Nie chce się jednak pogodzić z tym, że za karę za ukrywanie się ma sprzątać kuchnię.
– Nie jesteś trochę za okrutna? Przecież, jeśli dobrze pamiętam, nie powiedziałaś mu o obowiązku codziennego meldunku... – Ojciec lekko się uśmiechał. A ja mogłam tylko się skrzywić. – W każdym razie, jako że i tak jest nowy, ma dyżury w kuchni. Możesz go tam zaraz zaprowadzić... A tak na marginesie, nie widziałem cię ostatnio na śniadaniu... – Ups.
– Ja wiem, ale miałam dużo roboty i...
– Ani na obiedzie. Tak, jak na kolacji. Do tego masz wory pod oczami. Czy ty w ogóle śpisz? – do jego głosu wkradł się ten rodzicielski ton. Szkoda tylko, że przy tym irytującym samozwańczym kocurze.
– Nie przyszłam tu na prywatną rozmowę. – Starałam się jakoś z tego wybrnąć.
– A więc rozkazuje ci zająć się trochę sobą. Na dziś i jutro masz zakaz zajmowania się czymkolwiek. Do tego masz iść do kuchni i coś zjeść. A ty – odwrócił twarz do chłopaka. - Masz się codziennie stawiać na posiłkach. I pomagasz w kuchni przez tydzień. Możecie iść – odprawił nas ruchem ręki. Szybko skierowałam się do drzwi, zirytowana. Zniszczy mój autorytet!
Wiedziałam, że chłopak za mną idzie. Zaprowadziłam go do kuchni.
Tam musiałam jeszcze znieść kucharkę, starszą kobiecinę, która zmyła mi głowę. Wychowywała mnie i ona też zauważyła moje ostatnie, hmm, niedociągnięcia. Pomoc kuchenna chichotała po kątach. Przekazałam tylko szybko polecenia Ojca i przypomniałam młodemu, co ma zrobić. Jak dostanie wałkiem po głowie, będę się śmiać.
Zgarnęłam sobie butelkę wina i wymknęłam się do siebie, ignorując nawoływania kucharki. Nie byłam głodna.
«Krystian?»
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz