sobota, 22 kwietnia 2017

Od Cynthii

          Ostatnie dni były pełne zajęć. Wpłynęło sporo zleceń, sporo nowych postanowiło spróbować, jak to u nas jest. Byłam zmuszona siedzieć na tym jakże niewygodnym fotelu Ojca w głównej sali i wysłuchiwać ich gorączkowych tłumaczeń, dlaczego powinni do nas dołączyć. W ostateczności jako-tako nadawało się sześć osób, z czego cztery już nie żyły. Peszek przy pracy, można powiedzieć. Albo raczej ich własny idiotyzm.
No bo naprawdę, czasem po prostu nie mogłam zrozumieć, że można być aż tak głupim. Jeśli na tabliczce na drzwiach pisze „ZAKAZ WSTĘPU”, znaczy to chyba, że nie powinno się tam wchodzić, bo może stać się coś złego. No ale oczywiście, niektórzy już pierwszego dnia muszą wejść do takiego pomieszczenia. Co z tego, że słychać stamtąd jakiś dziwny hałas?
Właśnie tak zakończył się czas jednego z tych nowych. Wczoraj, trzy dni po jego nagłym zniknięciu, znaleźliśmy go w maszynowni. Znajdowały się tam maszyny parowe, zasilające wszystko, co powinno się poruszać i działać. Każde dziecko wie, że para jest gorąca, a maszyny wielkie, więc...
W maszynowni ciemno, brak okien. Przez wielkość maszyn stały one właściwie w podziemiu, a schodziło się właśnie przez te drzwi, po drabince. Trochę trudno, ale nieuprawnieni tam zazwyczaj nie wchodzą...
Tak więc, głupek zrobił krok w ciemność, i zaczął spadać. Było to kilka metrów, więc po drodze obił się o kilka rurek, dodatkowo rozwalając jedną z tych na dole, na szczęście nie doprowadziło to do eksplozji ani niczego takiego. W każdym razie, gdy gruchnął o ziemię, był już trupem ze złamanym karkiem. Lepiej dla niego, bo z uszkodzonej rury para leciała prosto na niego... Gdy go znaleźliśmy, przypominał gotowanego kurczaka. Pożywny posiłek dla psów...
Dwójka zakradła się do kuchni, żeby podkraść żarcie. Ale, zamiast normalnego pożywienia, wzięli to spreparowane, które potrzebne było do kolejnego zlecenia... Ich wrzaski sprawiły, że ich znaleziono szybko, ale żołądki i gardła mieli tak wyżarte trucizną, że nie było nawet sensu ich ratować. A czwartego wciąż nie znaleźliśmy...
Gdy wreszcie wszystko się jakoś uspokoiło, mogłam zająć się jakimś zleceniem.
Przeglądałam w archiwum wszystkie otrzymane zlecenia, szukając czegoś ciekawego. Szukanie zaginionych psów i dzieciaków mnie nie interesowało, ale oooh... To jest ciekawe....


Niewierny małżonek, znęcający się nad żoną i dziećmi. Kobieciarz.


Po prostu perfekcyjne dla mnie... Kobieciarza łatwo uwieść, zabić i okraść, wszystko szybko i bez krzyku
Ruszyłam do swojego pokoju. Musiałam się dostatecznie przygotować i go znaleźć. Pójdzie szybko...
A po wszystkim, długa kąpiel...


«Ktoś?»

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz