sobota, 29 kwietnia 2017

Od Krystiana CD Cynthia

Obudziłem się w nocy zmęczony. Usiadłem i wziąłem misia do ręki. Pozwoliłem ponieść się emocjom i popłakałem sobie jak mała dziewczynka... Wspomnieniami wróciłem do domu, do mamy. Do tej kobiety, tej suki. Wstałem i otworzyłem okno. Padało. Wspiąłem się na dach i usiadłem, zdejmując koszulę. Najwyżej będę chory, ale było mi ciepło. Przesiedziałem tak do momentu, kiedy pierwszy człowiek nie wyszedł na plac. W międzyczasie przestało padać. Było jeszcze ciemno, ale ranek już blisko. Wróciłem do pokoju, wytarłem się i poszedłem na chwilę spać.

Rano znów usłyszałem jej kroki. Odwróciłem głowę na bok, trzymając łapkę zabawki w dłoni. Nie zwróciłem uwagi na jej słowa ani na zapach jedzenia. Patrzyłem za okno z obojętną miną i śladami łez na policzkach. Westchnąłem po chwili i położyłem się, zakrywając po same uszy. Nie miałem dziś na nic ochoty. Nawet mówić mi się nie chciało. Zamknąłem oczy i przytuliłem miśka.
– Co ci jest? – zapytała. Zignorowałem ją. – Dlaczego za mną poszedłeś? – zapytała, a ja w odpowiedzi wzruszyłem tylko ramionami. – Musiałeś mieć jakiś powód, więc mów.
– Bez powodu, tak sobie...
– Kłamiesz.
– Wcale nie – mruknąłem i odwróciłem się do niej.
– No dobra, ale wiem, że kłamiesz. A teraz pokaż mi tę ranę.
– Nie.
– Bo co?
– Bo nie
– To żadna odpowiedź, pokaż. – Ściągnęła ze mnie kołdrę.
– Nie, zostaw.
– Muszę ją zobaczyć.
– Nie musisz. Nie ruszaj.
– No przecież nie zrobię ci krzywdy. Jesteś przydatny.
– Dziękuję, ale nie.
– Nie gadaj, tylko pokazuj. – Oparła się cała na moim ramieniu, przyciskając mnie do łóżka. Drugą ręką zaczęła podciągać mi koszulę. Złapałem ją w pasie i zgarnąłem na siebie. Kiedy upadła, szybko się podniosłem i spojrzałem na nią z góry. Już miała chyba na mnie krzyczeć, kiedy coś przykuło jej uwagę – A co to? – zapytała, biorąc mojego misia do ręki.
– Zostaw! – Wyrwałem jej zabawkę.
– Śpisz jeszcze z misiem? – zapytała rozbawiona.
– Może – warknąłem.
– Zobaczyć tylko chciałam – wyciągnęła ręce do mojego skarbu. Podniosłem go do góry i zeskoczyłem z łóżka. Schowałem go w plecaku i odwróciłem się do niej.
– Możesz mnie obejrzeć, ale jego nie dotykaj.
– Co w nim takiego specjalnego?
– To prezent, ma dla mnie wartości sentymentalną.
– Od kogo?
–... Od mamy.
– Kochałeś ją?
– Nie, nienawidzę tej kobiety – odparłem i odwróciłem się, zaciskając pięści i zęby. Szybko jednak musiałem się uspokoić. – Chciałaś wiedzieć, jak się nazywam. Więc jestem N2 – przedstawiłem się jej. – Dziękuję za śniadanie – dodałem, kiedy znów spostrzegłem posiłek.



 
«Cynthia?»

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz