wtorek, 25 kwietnia 2017

Od Krystiana CD Cynthia

          Westchnąłem zmęczony już faktem, że będę miał niańkę i to na rozkaz Ojca. Umęczony poszedłem zapytać o ten pokój, co mówili. Miałem kilka do wyboru, ale żaden mi nie pasował. Mimo wszystko zaklepałem jeden, ale wiedziałem, że nawet nie będę w nim spał. Wyszedłem z miasta po swój wypchany plecak i wróciłem po południu. Wróciłem do swojego lokum i wziąłem poduszki, koc i prześcieradło. Schowałem je do wypchanego worka i wyszedłem z budynku. Stanąłem przed wejściem na placu i się rozejrzałem. Słuchałem chwilę i oglądałem różne budynki. W końcu ruszyłem do stajni, w kierunku, skąd dochodziło rżenie. Wlazłem do środka po cichutku, stąpając powoli. Niepotrzebnie, nikogo nie było. Rozejrzałem się jeszcze i ruszyłem do końca budynku. Znalazłem malutki boks, blisko drzwi dla ludzi i uznałem, że to dobre miejsce. Zebrałem sobie sporo siana i zaniosłem tam. Najpierw dla pewności wypchałem dziury między deskami i w podłodze, a potem owinąłem część wyściółki w prześcieradło, robiąc sobie materac. Pościeliłem łóżko, kładąc poduszki i koc, po czym usiadłem i przeciągnąłem się. Wciągnąłem powietrze nosem, konie, siano i marchew. Nie jest źle. Spojrzałem przez okienko i uznałem, że mogę sobie odpocząć. Położyłem się na posłaniu i zasnąłem czujnym snem.
Obudziłem się w nocy. Przez okno widziałem gwiazdy i starego znajomego, Księżyc. Wylazłem ze stajni i załatwiłem swoje potrzeby na dworze. Wspiąłem się na dach po filarze, a potem na krużganki. Spojrzałem w niebo i westchnąłem. O poranku poszedłem znów spać.
Około południa obudziłem się i zjadłem śniadanie. Zdawało mi się, że kogoś szukają. Wzruszyłem tylko ramionami i poszedłem zwiedzać sobie gildię. Otwierałem drzwi ciekawy, co za nimi jest... W pewnym ciemnym pomieszczeniu, w miejscu, gdzie nie było absolutnie nikogo, poczułem zapach rozkładającego się ciała i warczenie. Nie wiedziałem, co to, ale wyciągnąłem swój mieczyk. Już miałem skoczyć do walki, kiedy usłyszałem kroki. Spanikowałem, rzuciłem, co trzymałem w ręku i uciekłem prosto do stajni. Przesiedziałem tam, w boksie ogiera, cały dzień, mówiąc do niego i karmiąc go cukrem. Zastanawiałem się, co było w tamtym pokoju i ewentualnie czyje zwłoki tam były. Czyżby gildia tak karała zdrajców albo słabe jednostki? Pogłaskałem ogierka i przytuliłem czoło do jego chrap. Udało mi się go do siebie oswoić. I tak minęły mi dwa dni w nowym miejscu i było mi tu dobrze…



«Cynthia?»

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz