sobota, 29 kwietnia 2017

Od Krystiana CD Cynthia

Nie miałem odwagi, żeby wstać i za nią iść. Odwróciłem się na prawy bok, ten bez rany i schowałem się cały pod kołdrą. Czekałem aż wróci. W międzyczasie majstrowałem przy ranie, próbując pozbyć się nowego opatrunku. Bolało, ale zaciskałem zęby. W końcu przerwałem, ponieważ usłyszałem jej kroki na korytarzu. Faktycznie przyniosła cały mój dobytek. Ale nie widziałem jednego, mojego przyjaciela z dzieciństwa. Wstałem nawet i wyciągając szyję do góry, próbowałem go zlokalizować.
– Szukasz czegoś?
– Nie... – odpowiedziałem i odwróciłem się do niej plecami. Ten pokój faktycznie był lepszy niż tamte, ale mimo to dalej wolałem stajnię. To miejsce w pewnym sensie znałem. A tu... Sam, bo bez starej zabawki, pilnowany i uziemiony. Jestem dzikim kotem, nie cierpię tak. Westchnąłem i zamknąłem oczy. Leżałem tak długo. Nie wiem, czy uznała, że w końcu śpię, czy nie umiem zasnąć z powodu jej obecności, ale wyszła. Wtedy odczekałem chwilę i wstałem do swoich rzeczy. Prochy, które mi dała, schowałem głęboko w plecaku. Sprawdzałem, czy wszystko jest. Dalej nie umiałem znaleźć ważnej dla mnie rzeczy. Spojrzałem na okno. Otworzyłem je i wyjrzałem. Za wysoko, żeby skakać, a do okna wyżej też mogę nie sięgnąć. Poza tym jestem słaby. Znowu westchnąłem umęczony. Zacząłem chodzić, denerwując się coraz bardziej, po całym pokoju. W końcu wyszedłem przez otwarte drzwi i ruszyłem do stajni po drodze, unikając wszelkiego ducha. Korzystałem ze swoich umiejętności...

Kiedy trafiłem do boksu, od razu znalazłem zabawkę i poczułem, jak moje serce po raz któryś w życiu znowu pęka. Misio był szarpany chyba nawet jedzony przez jakiegoś gryzonia. Z nogi, brzuszka i szyi wychodziło mu wypełnienie, stracił drugie oko i miał naderwane ucho. Podniosłem zabawkę i schowałem ją za koszulę. Wróciłem zrozpaczony do tego pokoju. Po drodze jednak poczułem zapach perfum, koło jej pokoju. Chyba, gdzieś wychodziła. Szybko odniosłem swój skarb, przebrałem się w ciemny strój i zarzuciłem kaptur kurtki na głowę. Wyszedłem kilkanaście kroków za nią. Szła na miasto, była ślicznie ubrana, znów miała pięknie upięte włosy i przyciągała uwagę swoją urodą. W mieście było trochę gorzej za nią nadążyć i jej nie zgubić, ale przynajmniej łatwo się ukryć. Szła zdecydowanym i pewnym krokiem. Czyli znała drogę i wiedziała, gdzie idzie. W końcu weszła do jakiegoś niskiego domu. Ja od razu podbiłem do okien i kucnąłem pod którymś. Zajrzałem. Zobaczyłem ją, a właściwie jej plecy i tyłek oraz jakiegoś typa. Rozmawiali o czymś. Z rozmowy udało mi się uchwycić tylko „Zostaniesz ukojeniem dla smutnej i nieumiejącej się przypasować kobiecie?” Oraz czułe słówka w stylu „kochany”, „miły”. Czyli ma partnera... Aha. Nie wiem, dlaczego mnie to interesuje. Nie wiem, dlaczego czuję taki żal w sercu. Przecież to normalne. Ale się o mnie martwiła. Bo jestem jej potrzebny, sama mi to powiedziała. Jestem tylko niskiej rangi sługą w gildii jej ojca. Nikim więcej, na nic się nie umawialiśmy. Wróciłem do pokoju zamyślony. Nie zwracałem na nic uwagi.

Na miejscu położyłem się od razu spać, byłem wykończony.
Nie umawialiśmy się na nic…



«Cynthia?»

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz