piątek, 28 kwietnia 2017

Od Krystiana CD Cynthia

          Stałem zmęczony i słaby przed obliczem jej ojca. Spuściłem wzrok na siebie, nie miałem odwagi na niego patrzeć.
– Nie będzie mnie tu w ciągu piętnastu minut, dziękuję Panu za danie mi szansy, którą tak zmarnowałem... Proszę wybaczyć mi tę dziecinną bitkę, ale nie mogłem stać bezczynnie, kiedy ktoś obrażał Pana córkę; kobietę. Choć sam wcześniej ją uraziłem swoimi słowami, nie chciałem, aby ktoś jeszcze odważył się ją obrażać. –Skłoniłem się w jej stronę – Wybacz mi Pani, proszę, moje karygodne zachowania. Zapomnij o słowach, które Cię uraziły i pozwól mi odejść z gildii z czystym sumieniem. – Tak mocno się pochylałem, że prawie leciałem na pysk. Tak pochylony czekałem, co ostatecznie powiedzą. Dziewczyna wstała i nachyliła się do ojca. Zaczęli rozmawiać szeptem, a ja nie odważyłem się podsłuchiwać. W pewnym momencie poczułem znajomą dłoń na swoim uchu i szarpiące nim palce. Cysia prowadziła mnie gdzieś. Minę miała zaciętą, milczała cały czas. A ja na okrągło powtarzałem „Przepraszam Cysiu”. Prowadziła mnie korytarzami. Pewnie śmiesznie to wyglądało. Wysoki chłopak ciągnięty za ucho przez mikrusa. Uśmiechnąłem się lekko. Dziedzic zabrał mnie do działu medycznego. Gestem kazała mi usiąść na kozetce i wyciągnęła apteczkę. Spojrzałem na nią. Zamoczyła wacik w środku odkażającym i zaczęła czyścić moje rany łagodnie.
– Aua... – wyszeptałem cichutko i spojrzałem na nią zbolały. Potrzebowałem oprzeć głowę o jej ciało, zapragnąłem nagle bliskości. – Przepraszam Cysiu za moje zachowanie... Jestem okropny, wybacz mi. – Słuchałem, jak oddycha, jak pracuje jej organizm. Ręce trzymałem przy sobie, tylko głowę o nią opierałem. – Złościsz się na mnie? – zapytałem i spojrzałem na nią smutny.

Nie patrząc na mnie, odpowiedziała mi chłodno:
– Czy się złoszczę? Nie, no coś ty... ja po prostu mam straszną ochotę skręcić ci kark. – Ojej. Schowałem twarz w jej ubraniu, czasami jęcząc i sycząc z bólu.
– Nie złość się Cysiu... – poprosiłem. – Jestem głupi...
– Jesteś – potwierdziła i w tym momencie zamilkłem. Opierałem się o nią, póki nie odsunęła mnie od siebie. Odwróciłem głowę w bok smutny i westchnąłem cicho.
– Dziękuję za pomoc... – odezwałem się cichutko i wstałem. – To chyba ostatni raz, prawda? Muszę odejść, zawiodłem...
– Co Ty bredzisz? Masz dziś wolne, rozkazem jest odpoczynek – odezwała się, a ja patrzyłem na nią, nie dowierzając.



«Cynthia?»

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz