sobota, 29 kwietnia 2017

Od Krystiana CD Cynthia

No i zostawiła mnie samego. Sam na sam z doktorem-magiem. Kiedy uniósł dłonie nad moje ciało, blisko miejsca, gdzie była rana, złapałem go za ręce i spojrzałem na mnie wtedy. Wlepił wzrok w moje oczy. Nagle poczułem, jak całe moje ciało robi się ciężkie. Nie mogłem unieść ręki, nawet powieki były jak z ołowiu. No tak, rzucił czar, magia niewerbalna. Poczułem też, jak jakieś szydło zszywa mi usta. Więc będzie boleć, skoro nie mogę krzyczeć. Bałem się. Jeśli nie mogę się odzywać, to nie mogę zawołać Cysi ani powiedzieć, że boli i nie dam rady. Magik położył jedną dłoń bezpośrednio na ranie, drugą na moim czole umieszczając kciuk między oczami, na mostku nosa. Próbowałem zaprotestować, ale wydałem z siebie jedynie odgłos bezzębnego dziecka. Mag spojrzał jeszcze na mnie, po czym wzniósł oczy ku górze, tak, że z dołu widziałem tylko białka i zaczął śpiewać jakieś zaklęcie. Takiego bólu chyba jeszcze nie czułem. Szarpał każdym nerwem w moim ciele, atakował każdy obszar mojego organizmu. Nie wytrzymałem i straciłem przytomność. Za chwilę jednak znowu ją odzyskałem, wydałem z siebie kilka niemych krzyków, potem znów straciłem przytomność i znowu ją odzyskałem. Tak kilka razy podczas jednego seansu.

Obudziłem się zmęczony, ale z pełną władzą w ciele. Uchyliłem oczy i zobaczyłem lekarza siedzącego na krześle ze szklanką wody. Przewróciłem głowę do góry i zobaczyłem ją. Siedziała tuż obok, z upiętymi inaczej już włosami i patrzyła gdzieś w bok, opierając brodę na dłoni. Uśmiechnąłem się lekko, widząc ją. – Cysia... – wychrypiałem. Czemu ja tak szczerzę do niej japę? Mój przełożony, ale...
– Obudziłeś się – wstała z łóżka i spojrzała na mnie z góry.
– Nie idź, nie chcę. Zostań, proszę – złapałem ją za dłoń resztkami sił i zacisnąłem palce. – Proszę, Cynthia.



«Cynthia?»

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz