– Zauważyłam... Ale dzięki – mruknęłam, kończąc jedzenie. – Nosić mnie jednak nie musiałeś. Nie jestem dzieckiem, nic mi nie jest...
– Jak nic?! Masz stopy zdarte do krwi – wytknął mi
– Ale to naprawdę nic... Całkiem nic. - Wypiłam herbatę na raz, rozkoszując się ciepłem. Westchnęłam błogo. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej...
Odstawiłam talerz i kubek na szafkę, po czym się przeciągnęłam.
– Doceniam twoją troskę, ale poszłabym już spać... Jutro pozwolę ci nawet się ochrzanić... Ale oczekuje też sprawozdania jak tam twoja rana...
Poszedł. Mogłam się rozłożyć, rozebrać, pokręcić po łóżku i rozetrzeć zmarznięte części ciała. Było mi tak zimno, że nie mogłam zasnąć. Zmęczenie też mi to utrudniało.
Kręciłam się na łóżku. Leżałam jakąś godzinę, a potem zaczął się horror w postaci mrowienia gojących się ran. Zazwyczaj trwa to długi czas, ale u mnie to wszystko jest w maksymalnie skróconym czasie... Więc było to straszne. Jak setki mrówek chodzących po skórze...
Gdy wreszcie zasnęłam, nie mogłam spać zbyt długo. Nie umiałam. Byłam zbyt zmęczona... A jednocześnie wypoczęta.
Miałam przynajmniej czas by się ogarnąć. Na początku zdjęłam bandaże. Na stopach została mi tylko lekko czerwona skóra jak po utracie strupa. Nawet już nie bolało.
Poszłam się umyć. Wreszcie mogłam porządnie się wyszorować, a nie w tej klitce w gospodzie. Mogłam pozwolić swoim włosom spokojnie moczyć się w wodzie i dokładnie je wyszorować.
Ze wciąż mokrymi, zwiniętymi na głowie włosami poszłam się ubrać. Nie spieszyłam się, śniadanie też jadłam powoli. Pomimo tego, wciąż było tak wcześnie, że nikt nie przychodził. Postanowiłam więc posiedzieć na dworze…
– Jak nic?! Masz stopy zdarte do krwi – wytknął mi
– Ale to naprawdę nic... Całkiem nic. - Wypiłam herbatę na raz, rozkoszując się ciepłem. Westchnęłam błogo. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej...
Odstawiłam talerz i kubek na szafkę, po czym się przeciągnęłam.
– Doceniam twoją troskę, ale poszłabym już spać... Jutro pozwolę ci nawet się ochrzanić... Ale oczekuje też sprawozdania jak tam twoja rana...
Poszedł. Mogłam się rozłożyć, rozebrać, pokręcić po łóżku i rozetrzeć zmarznięte części ciała. Było mi tak zimno, że nie mogłam zasnąć. Zmęczenie też mi to utrudniało.
Kręciłam się na łóżku. Leżałam jakąś godzinę, a potem zaczął się horror w postaci mrowienia gojących się ran. Zazwyczaj trwa to długi czas, ale u mnie to wszystko jest w maksymalnie skróconym czasie... Więc było to straszne. Jak setki mrówek chodzących po skórze...
Gdy wreszcie zasnęłam, nie mogłam spać zbyt długo. Nie umiałam. Byłam zbyt zmęczona... A jednocześnie wypoczęta.
Miałam przynajmniej czas by się ogarnąć. Na początku zdjęłam bandaże. Na stopach została mi tylko lekko czerwona skóra jak po utracie strupa. Nawet już nie bolało.
Poszłam się umyć. Wreszcie mogłam porządnie się wyszorować, a nie w tej klitce w gospodzie. Mogłam pozwolić swoim włosom spokojnie moczyć się w wodzie i dokładnie je wyszorować.
Ze wciąż mokrymi, zwiniętymi na głowie włosami poszłam się ubrać. Nie spieszyłam się, śniadanie też jadłam powoli. Pomimo tego, wciąż było tak wcześnie, że nikt nie przychodził. Postanowiłam więc posiedzieć na dworze…
«Krystian?»
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz