Zmarszczyłam brwi. Stęsknił się, nudno mu było beze mnie?
Dobra, to przejdzie. To może być.
Ale od krasnalów mnie gówniarz wyzywać nie będzie.
Jako że miałam doświadczenie z końmi, wiedziałam co zrobić, żeby delikatnie spłoszyć konia...
Wystarczy gwizdnąć i klasnąć. Koń wyrwał do przodu, uderzając przednimi kopytami w powietrzu. N2... Albo, jak wymyśliłam, Anciu...
Ahahahaha, uff, tylko się nie śmiać...
No więc Anciu poleciał do tyłu i wylądował w błocie. Gdy spadł, błoto się rozprysło, zachlapując mu twarz.
Wtedy nie mogłam już powstrzymać śmiechu. Najpierw zaczęłam chichotać, a następnie już głośno się śmiać, aż dostałam skurczy w brzuchu.
Gdy spojrzałam na niego zapłakanymi ze śmiechu oczami, w naprawdę ostatniej chwili zauważyłam, że zamierza się, by rzucić we mnie pełną garścią błota. Jako że siedziałam na ogrodzeniu, miałam bardzo niewielkie pole manewru.
Bardzo szybko przesunęłam ciężar ciała do tyłu. Wpół zawisłam z belki ogrodzenia, głową w dół, z nogami w górze. Błoto przeleciało tuż nade mną.
Wróciłam do poprzedniej pozycji z triumfującym uśmiechem...
Ale był nagle blisko. Tuż koło mojej nogi. Ojoj... Niedobrze
Zostałam bezlitośnie ściągnięta do błota. Miałam je wszędzie, w nogawkach, we włosach, pod koszulką...
– Maseczka z błota dla ślicznego krasnala – rzucił z szeroko wyszczerzonymi zębami
... Ta zniewaga krwi wymaga.
Poderwałam się i ślizgając się na kolanach po mazi, rzuciłam się na niego. Dorwałam go, powaliłam, i wciąż ze śmiechem wcisnęłam go policzkiem w błoto, siadając na jego plecach.
– Ha! I co teraz masz zamiar zrobić? – Uśmiechnęłam się, zadowolona z siebie.
Dobra, to przejdzie. To może być.
Ale od krasnalów mnie gówniarz wyzywać nie będzie.
Jako że miałam doświadczenie z końmi, wiedziałam co zrobić, żeby delikatnie spłoszyć konia...
Wystarczy gwizdnąć i klasnąć. Koń wyrwał do przodu, uderzając przednimi kopytami w powietrzu. N2... Albo, jak wymyśliłam, Anciu...
Ahahahaha, uff, tylko się nie śmiać...
No więc Anciu poleciał do tyłu i wylądował w błocie. Gdy spadł, błoto się rozprysło, zachlapując mu twarz.
Wtedy nie mogłam już powstrzymać śmiechu. Najpierw zaczęłam chichotać, a następnie już głośno się śmiać, aż dostałam skurczy w brzuchu.
Gdy spojrzałam na niego zapłakanymi ze śmiechu oczami, w naprawdę ostatniej chwili zauważyłam, że zamierza się, by rzucić we mnie pełną garścią błota. Jako że siedziałam na ogrodzeniu, miałam bardzo niewielkie pole manewru.
Bardzo szybko przesunęłam ciężar ciała do tyłu. Wpół zawisłam z belki ogrodzenia, głową w dół, z nogami w górze. Błoto przeleciało tuż nade mną.
Wróciłam do poprzedniej pozycji z triumfującym uśmiechem...
Ale był nagle blisko. Tuż koło mojej nogi. Ojoj... Niedobrze
Zostałam bezlitośnie ściągnięta do błota. Miałam je wszędzie, w nogawkach, we włosach, pod koszulką...
– Maseczka z błota dla ślicznego krasnala – rzucił z szeroko wyszczerzonymi zębami
... Ta zniewaga krwi wymaga.
Poderwałam się i ślizgając się na kolanach po mazi, rzuciłam się na niego. Dorwałam go, powaliłam, i wciąż ze śmiechem wcisnęłam go policzkiem w błoto, siadając na jego plecach.
– Ha! I co teraz masz zamiar zrobić? – Uśmiechnęłam się, zadowolona z siebie.
«Krystian?»
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz