Odprowadziłem ją wzrokiem, kiedy odchodziła, a potem poszedłem umyć konia. Mimo że miał miejsce w boksie, wolałem trzymać go na wybiegu. Może kiedyś postawię mu tam stajnię tylko dla niego, jak już sobie zapracuję. Na razie musi mu starczyć okrągły wybieg.
Kiedy koń był już czysty, sam poszedłem się umyć. Wróciłem do pokoju i ruszyłem do łaźni. Podczas kąpieli wymyłem również ranę wodą i poszedłem się przespać.
Obudziłem się po południu, dawno po obiedzie. Usiadłem przy ścianie i zacząłem malować kolejną postać. A właściwie zwierzę. Nanosiłem na obraz postać Jardana. Kiedy skończyłem ogiera, wstałem, żeby odsunąć łóżko. Tam zacząłem obraz kobiety. Szybko jednak zrezygnowałem, ciskając pędzlem. Podniosłem się, wytarłem ręce w spodnie i wyszedłem na korytarz. To gdzie teraz? Może warto by ją przeprosić?
Stanąłem pod jej pokojem. Zapukałem, ale nikt nie odpowiadał. Zastukałem więc jeszcze raz.
– Cynthia? To ja, em... N2. Słuchaj, ja chciałem cię przeprosić za to. Zachowałem się jak głupi szczeniak. Chociaż dla ciebie chyba właśnie nim jestem... Nie powinienem cię tak traktować a przede wszystkim tak nazywać. Przepraszam, proszę, wybacz mi i daj jakąś karę. Bo należy mi się, przecież obraziłem przełożoną i w ogóle. Ale fajnie dziś było. Jesteś naprawdę dobra. Udało ci się mnie powalić. Muszę się w takim razie jeszcze wiele nauczyć... Miło będzie jakbyś chciała mi pomóc. Uczyć takiego głupiego szczeniaka. Co Ty na to...? – Czekałem na odpowiedź. – Cysia? – Uderzyłem znów w drzwi. – Halo, Cynthia?! Ej, Cysia! Jesteś tam?! – Trochę się zaniepokoiłem. Szarpnąłem za klamkę. Otwarte. Wpadłem do pokoju. – Cynthia?!
– No czego?! – usłyszałem głos za swoimi plecami.
Kiedy koń był już czysty, sam poszedłem się umyć. Wróciłem do pokoju i ruszyłem do łaźni. Podczas kąpieli wymyłem również ranę wodą i poszedłem się przespać.
Obudziłem się po południu, dawno po obiedzie. Usiadłem przy ścianie i zacząłem malować kolejną postać. A właściwie zwierzę. Nanosiłem na obraz postać Jardana. Kiedy skończyłem ogiera, wstałem, żeby odsunąć łóżko. Tam zacząłem obraz kobiety. Szybko jednak zrezygnowałem, ciskając pędzlem. Podniosłem się, wytarłem ręce w spodnie i wyszedłem na korytarz. To gdzie teraz? Może warto by ją przeprosić?
Stanąłem pod jej pokojem. Zapukałem, ale nikt nie odpowiadał. Zastukałem więc jeszcze raz.
– Cynthia? To ja, em... N2. Słuchaj, ja chciałem cię przeprosić za to. Zachowałem się jak głupi szczeniak. Chociaż dla ciebie chyba właśnie nim jestem... Nie powinienem cię tak traktować a przede wszystkim tak nazywać. Przepraszam, proszę, wybacz mi i daj jakąś karę. Bo należy mi się, przecież obraziłem przełożoną i w ogóle. Ale fajnie dziś było. Jesteś naprawdę dobra. Udało ci się mnie powalić. Muszę się w takim razie jeszcze wiele nauczyć... Miło będzie jakbyś chciała mi pomóc. Uczyć takiego głupiego szczeniaka. Co Ty na to...? – Czekałem na odpowiedź. – Cysia? – Uderzyłem znów w drzwi. – Halo, Cynthia?! Ej, Cysia! Jesteś tam?! – Trochę się zaniepokoiłem. Szarpnąłem za klamkę. Otwarte. Wpadłem do pokoju. – Cynthia?!
– No czego?! – usłyszałem głos za swoimi plecami.
«Cynthia?»
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz