–… Nie – wychrypiałem. – Wyglądasz jak śliczna, przestraszona kobieta szukająca pomocy i bezpieczeństwa… -wymruczałem i zdjąłem koszulkę. Podałem jej ją i przytuliłem ją do nagiego torsu mocniej. Głaskałem jej plecy dalej spokojnie. Będę czekał, aż wszystko minie i póki znowu nie poczuje się pewna i bezpieczna. Mogę nawet wtedy oberwać, ważne, żeby teraz było wszystko w porządku. – Mogę mieć do ciebie prośbę…?
– Zależy, o co chodzi.
– Nie pij więcej…
– Nie.
– No dobrze, więc inaczej. Nie pij tyle, nie pasuje to do ciebie. Jesteś delikatną kobietą, a nie zdziczałym wojakiem.
– Alkohol na mnie nie działa. Piję wino tylko dla smaku i z przyzwyczajenia.
– I tak mi to nie pasuje.
– Twoje zdanie nie ma żadnego znaczenia. Koniec tej rozmowy. Idź i przynieś coś na przebranie. – mruknęła, przytykając moją koszulkę pod nos. Westchnąłem i wstałem powoli. Poszedłem do jej szafy i wyciągnąłem pierwszą lepszą rzecz. Po drodze wziąłem jeszcze wilgotny ręcznik. Było ciepło. Fakt, a ona jeszcze pod tym kocem. Kiedy wróciłem do niej, odsunęła się trochę i zrzuciła koc z ramion. Bez skrępowania uniosła dół bluzki i zdjęła ją przy mnie. Wyciągnęła rękę po czystą, ale zignorowałem ją i stanąłem za nią. Przykucnąłem i otarłem jej plecy i kark z potu. Biustu nie tknąłem, dałem jej to zrobić. W czasie kiedy się chłodziła i obmywała, patrzyłem na jej blizny w milczeniu.
– Koszulka. – odezwała się, a ja podałem jej ubranie posłusznie. Założyła ją na siebie i już bez koca oparła się o mnie znowu. Otoczyłem ją ramieniem i spojrzałem w sufit, żeby nie patrzeć jej w dekolt. Siedzieliśmy w milczeniu, oparci o siebie. Ja cały czas unikałem patrzenia w dół, próbując znaleźć coś interesującego na wysokości moich oczu albo sufitu. W pewnym momencie zacząłem sobie gwizdać.
– Cysia?
– Hmmm?
– Skąd te blizny?
«Cynthia?»
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz