niedziela, 15 kwietnia 2018

Od Alexandry – Topielec i tańce wśród nocy

Gnijące członki ciała ukazywały się w szaleńczym tańcu. Zamiast twarzy można było ujrzeć maski z ludzkich twarzy z ekspresjami skrajnych emocji. Ciało drgało w spazmatycznych ruchach tańca wokół zmartwionej, zaskoczonej i trochę zniesmaczonej dziewczyny, która nie chciała być zniesmaczona, ale była już strasznie zmęczona i lekko poirytowana po przebytym dniu.
Zapleśniałe ciało tańczyło i zdawało się rozprzestrzeniać i pochłaniać całą przestrzeń, skupiając uwagę tylko na sobie. Było czuć odór maczanego miesiącami w pobliskim jeziorze truchła, które w nagłych, nieporadnych podrygach rozpadało się z obrzydliwym, obślizgłym dźwiękiem upadania płynów fizjologicznych na ziemię. Trup kręcił uniesionymi do góry rękoma, potrząsając zardzewiałymi bransoletami i kajdanami. Trząsał również swoimi biodrami pokrytymi brzęczącą biżuterią.
Tym ciałem był topielec szamanki.
Można by o niej długo opowiadać; o jej rozpadających się piersiach, które obwisły prawie do pępka, o tym, że w jej martwej formie dalej było widać piękno żywej wersji, co chyba można nazwać komplementem dla dawniejszej przedtopielcowej dziewczyny, ale nie ma co się na tym skupiać, gdyż sama czarnowłosa nie zwracała na nią uwagi. A raczej starała się tego nie robić.
Alexandra prosiła rycerza, z którym podróżowała, aby rozbić się dalej od jeziora, gdyż zwykle kończy się to nieprzyjemnie, ale ten stwierdził, że nie widzi potrzeby. Później się upił i albo w tamtym momencie spał, albo umarł z zatrucia alkoholowego. Dziewczyna zastanawiała się, czy nie podejść do niego i nie sprawdzić jego funkcji życiowych, ale przez głośne chrapnięcie została zapewniona, że nie ma takiej potrzeby.
Przeklęty giermek wciąż słyszał klekotanie metalu i ciała Pani Topielec i przez rezygnację stwierdził, że przyjrzy się swojemu adoratorowi, ale zrobi to jak najmniej zauważalnie, gdyż gdy okaże choć trochę zainteresowania, rozmoczone ciało będzie chciało się przybliżyć i dotykać Alexandrę. Zrobiło się jej żal topielca, kiedy ujrzała kajdany również na jego kostkach. Podejrzewała jaka historia mogła się za tym kryć i poczuła okropny uścisk w klatce piersiowej. Już parę razy spotkała się z zakutymi topielcami – chłopi często topiąc, karali za zachowanie, które im się nie podobało albo „czyścili” świat z dziwadeł, ponieważ to oni nie rozumieli albo nienawidzili, dlatego trzeba się źródła uświadomienia głupoty wyzbyć.
Alexandra często słyszała, że nie powinna współczuć tym stworzeniom, przecież to wszystko p o t w o r y, ale ona nie potrafiła – pałała do nich swego rodzaju sympatią i empatią, choć często nie rozumiała, czy po prostu bała się tych istot. Sama źle się czuła z tym że sprawia im problemy i wywraca ich życie do góry nogami przez swoją klątwę, często też sprowadzając na nich ryzyko śmierci. Wielokrotnie, może aż za często, zastanawiała się, czy może śmierć nie byłaby dla nich swego rodzaju wybawieniem i nagrodą w postaci ukojenia i spokoju. Myślała, czy może nie powinna odbierać im jestestwa, ale zastanawiała się też, czy może tak naprawdę są szczęśliwe albo, czy w ogóle mają uczucia – źle się czuła z tym, że nawet pomyślała, iż może brak im uczuć i tak naprawdę wszystko im jedno, ale również i ten aspekt musiała rozpatrzyć. Oczywiście najłatwiejszym wyjściem z tej sytuacji byłoby zadanie pytania danemu przedstawicielowi p o t w o r ó w, jakie ma odczucia odnośnie swojego życia i czy może nie chce umrzeć, ale najczęściej było to niemożliwe.
Czuła ogromny smutek, którego źródłem była ta przeszła szamanka w postaci topielca. Smutek był na tyle duży, że MacHawke wiedziała, że przez najbliższy czas nie zaśnie, choćby biorąc pod uwagę dodatkowe nawilżenie oczu. Po chwili obserwacji szaleńczych tańców dziewczyna stwierdziła, że musi coś ze sobą zrobić, nawet jeśli będzie to odsuwanie od siebie zauroczonego w niej stworzenia. Wstała, a szamanka zacieśniła swój krąg taneczny wokół czarnowłosej. Ta ruszyła w stronę ogniska i dorzuciła drwa do ogniska, któremu przez chwilę się przyglądała. Przeciągnęła się i spojrzała na niebo, które zaczęło zasłaniać się chmurami. Postanowiła, że pójdzie się troszkę odświeżyć przy jeziorze, gdyż dawno nie miała do tego okazji – była bardzo poganiana przez swojego rycerza, który nie dawał jej wytchnienia aż do wieczoru. Modliła się, aby nie okazało się ono siedliskiem najad, rusałek czy innych wodnych istot, które miałyby się dołączyć do stowarzyszenia Tańcujących Adoratorów Przeklętych. Ruszyła do swojego pakunku i wygrzebała ręcznik oraz mydło. Cieszyła się, że Pani Topielec nie jest z tych natrętnych zauroczonych stworzeń – ona tylko wokół niej tańczyła.
Zakochana uroczyska przeszła przez dość wąskie pasmo drzew i po chwili znalazła się nad zbiornikiem wodnym. Rozejrzała się uważnie w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca oraz potencjalnej grupy fanek w postaci najad, której chciała w razie czego uniknąć. Zdenerwowana oraz niepewna potarła swoją rękę i namierzyła odpowiednie miejsce za dużą skałką. Skierowała się w kierunku skały i po ponownych oględzinach terenu, oparła obok miecz, żeby w razie czego móc odstraszyć nachalnych i natarczywych lovelasów.
Alexandra początkowo chciała się tylko obmyć bez całkowitego pozbywania się ubrań, ale gdy jej stopy dotknęły wody, poczuła niezmożoną potrzebę wykorzystania tej okazji do szybkiej, ale dokładnej kąpieli. Mimo wszystko nie chciała zbyt mocno ryzykować. Rozebrała się w ogromnym chaosie, największy problem sprawiły buty, przy których ściąganiu nieomal się przewróciła. Ułożyła je w jedną kupkę i ruszyła do wody. Uśmiechnęła się pod nosem zadowolona z uczucia towarzyszącego przebywaniu w wodzie i zanurzyła się dwa razy, mocno ściskając w dłoni mydło. Namydliła dłonie i zaczęła się myć, choć bliżej temu było do szorowania.


« Istoto? || Kim będziesz?»

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz