Miałam dużo do roboty. Ostatnio trochę zaniedbałam obowiązki, pilnując tego dzieciaka. Musiałam wszystko nadrobić.
Przez cały czas przesiadywałam w biurze. Jak sobie przypominałam, to brałam z kuchni coś do jedzenia i wracałam do papierów. Nawet nie liczyłam, ile razy pocięłam sobie palce papierem. Niby takie małe nacięcia, ale strasznie bolesne i irytujące.
Gdy skończyłam z papierami, zaczęłam przeglądać wszelakie zapasy. Robiłam sobie notatki, co musiałam dokupić. Sporo tego było...
Chyba zapowiada się dłuższy wyjazd do miasta.
Skończyłam listę, powiadomiłam Ojca, spakowałam sobie małą torbę. Wieczorem wyszłam do stajni, by zabrać konia. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że cała stajnia była wyczyszczona, a konie wręcz błyszczały. Domyśliłam się, że to młody się nimi zajął. Musiałam przyznać, że dobrze mu poszło. Nawet bardzo
Zapakowałam się na konia. W mroku nocy ruszyłam do sąsiedniego miasta handlowego.
Dotarłam nad ranem. W pierwszej kolejności znalazłam sobie pokój w gospodzie ze stajnią. Następnie odwiedziłam kowala, by podkuć konia. Niedługo powinny zacząć się deszcze, drogi zmienią się w rzeki błota, a w ciągu nocy to wszystko mogło zmienić się w prawdziwe lodowisko. Kolczaste podkowy na pewno nie zaszkodzą.
Po podkuciu i odstawieniu ogiera do stajni udałam się do handlarzy, u których od dawna kupowałam zasoby. Musiałam zrobić kilka kursów, odnosząc wszystko do gospody. Nie mogłam też powstrzymać się przed małymi zakupami dla siebie, skoro i tak już tam byłam, czemu miałabym nie skorzystać.
Moją uwagę przykuł piękny zestaw biżuterii u złotnika. Delikatny, złoty łańcuszek, szeroki, a mimo to wyglądający jak pajęczyna. Przypominał szczelnie przylegającą kolię, a do tego były piękne kwiaty z czerwonymi, niebieskimi i białymi kamieniami szlachetnymi, do wpięcia we włosy. Nie mogłam się powstrzymać przed kupieniem tego.
Obliczyłam sobie, ile dni zajmie mi zgromadzenie wszystkiego. Za mniej więcej tydzień powinnam móc wrócić do domu.
Przez cały czas przesiadywałam w biurze. Jak sobie przypominałam, to brałam z kuchni coś do jedzenia i wracałam do papierów. Nawet nie liczyłam, ile razy pocięłam sobie palce papierem. Niby takie małe nacięcia, ale strasznie bolesne i irytujące.
Gdy skończyłam z papierami, zaczęłam przeglądać wszelakie zapasy. Robiłam sobie notatki, co musiałam dokupić. Sporo tego było...
Chyba zapowiada się dłuższy wyjazd do miasta.
Skończyłam listę, powiadomiłam Ojca, spakowałam sobie małą torbę. Wieczorem wyszłam do stajni, by zabrać konia. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że cała stajnia była wyczyszczona, a konie wręcz błyszczały. Domyśliłam się, że to młody się nimi zajął. Musiałam przyznać, że dobrze mu poszło. Nawet bardzo
Zapakowałam się na konia. W mroku nocy ruszyłam do sąsiedniego miasta handlowego.
Dotarłam nad ranem. W pierwszej kolejności znalazłam sobie pokój w gospodzie ze stajnią. Następnie odwiedziłam kowala, by podkuć konia. Niedługo powinny zacząć się deszcze, drogi zmienią się w rzeki błota, a w ciągu nocy to wszystko mogło zmienić się w prawdziwe lodowisko. Kolczaste podkowy na pewno nie zaszkodzą.
Po podkuciu i odstawieniu ogiera do stajni udałam się do handlarzy, u których od dawna kupowałam zasoby. Musiałam zrobić kilka kursów, odnosząc wszystko do gospody. Nie mogłam też powstrzymać się przed małymi zakupami dla siebie, skoro i tak już tam byłam, czemu miałabym nie skorzystać.
Moją uwagę przykuł piękny zestaw biżuterii u złotnika. Delikatny, złoty łańcuszek, szeroki, a mimo to wyglądający jak pajęczyna. Przypominał szczelnie przylegającą kolię, a do tego były piękne kwiaty z czerwonymi, niebieskimi i białymi kamieniami szlachetnymi, do wpięcia we włosy. Nie mogłam się powstrzymać przed kupieniem tego.
Obliczyłam sobie, ile dni zajmie mi zgromadzenie wszystkiego. Za mniej więcej tydzień powinnam móc wrócić do domu.
«Krystian?»