niedziela, 7 stycznia 2018

Od Allie Do Hanaela

Szelest liści. Szum drzew. Ja oraz on. Biegnie przede mną. Czuję go. Słyszę jego ciężki oddech. Ucieka, potykając się o korzenie drzew. Krzyczy i błaga o życie. Biegnę za nim. Nie spieszę się. Robię idealne uniki przed każdą gałęzią oraz krzakiem, trzymając katanę w prawej dłoni. Nie widzę go, ale słyszę i czuję jego strach.
– Na prawo... Lewo... – mówił mi mój „pomocnik” Trisk. Zrobiłam, jak powiedział.
Wybiegamy na małą polane, czuję wilgotną trawę pod stopami. Tu mi nie ucieknie. Koncentruję się na jego ruchach. Zachowuje się jak zwierzyna, nie wiedział co zrobić.
Robię trzy kroki w przód, on się cofa... Czekam chwilę i atakuję. Nie miał nawet szansy, by zobaczyć moje ruchy...
Pozbawiłam go głowy...
– Trochę to trwało – powiedziałam, przecierając dłonią czoło.
– Prawda, dawno nie mieliśmy takiej szybkiej ofiary... Choć I tak byłaś szybciej! – pocieszył mnie. – A teraz szybko, jego głowa leży na prawo od ciebie. Zapakuj ją, a ja zobaczę czy miał jakieś kosztowności.
Przytaknęłam i zaczęłam szukać głowy. Nie widziałam jej... Jestem niewidoma, ale to nie przeszkadza mi w wykonywaniu pracy. Po chwili Trisk wskoczył mi na ramię.
– A teraz kierunek miasto i po wynagrodzenie, bo herbatniki się skończyły! – wykrzyczał zadowolony.
Ruszyliśmy w drogę.
*
Weszliśmy do karczmy i podeszliśmy do lady. Trisk nakierował mnie gdzie mam położyć głowę. Głosy ucichły... Usłyszałam kroki i szelest worka.
– Tyle, na ile się umawialiśmy – mówię i czekam.
Właściciel po chwili wrócił i rzucił woreczek monet na ladę. Trisk zeskoczył z mojego ramienia i zaczął liczyć.
– Wszystko się zgadza – mówi do mnie. Kiwam lekko głową do właściciela, chwytam nagrodę i wychodzę.
*
– Allie, skręć za chwilę w prawo! Jest tam taka super cukiernia – powiedział po chwili drogi.
Od jakiegoś czasu czułam już zapach świeżych wypieków. Weszliśmy do środka, a mój towarzysz zaczął mówić mi, co chciał. Gdy skończył, przekazałam to wszystko sprzedawczyni, w końcu go nie rozumiała...
Gdy zakupy były zrobione, opuściliśmy miasteczko i udaliśmy się na północ.
*
Po jakimś godzinnym marszu przez las zatrzymaliśmy się na małej polanie, by zrobić sobie przerwę. Trisk zaczął zajadać się herbatnikami, a ja zaczęłam jeść jabłko, które wcześniej kupiłam na bazarze.
– Allie, nie chcesz poćwiczyć? – zapytał się w przerwie pomiędzy przekąską.
– No może trochę... Będziesz stał na warcie? – dopytałam.
Gdy usłyszałam potwierdzenie, powoli wstałam i rozłożyłam skrzydła, które wcześniej były schowane. Zrobiłam kilka kroków w przód i zaczęłam nimi machać.
– Brawo! Jesteś jakieś dziesięć centymetrów nad ziemią, Allie! – ucieszył się Trisk, podskakując z boku na bok.
Nie wiedziałam, co się dzieje... Nieznajomy dźwięk, utrata równowagi i mocne zderzenie prawdopodobnie z drzewem…
*


« Hanael? »