sobota, 24 marca 2018

Od Leonardo CD Joe

Leo czuł, że ten pocałunek jest tym, co chciałby robić przez resztę dnia. Przekazywać sobie uczucia w tak prostym geście, który dla niego w tej chwili był najważniejszy na świecie. Tryton starał się przekazać w nim swoje wszystkie uczucia, które nie były jedynie miłością i tęsknotą. Traktował go jak przyjaciela, podziwiał go, szanował, darzył Wilczka wieloma pozytywnymi uczuciami i chciał, by wiedział o wszystkich. Pocałunek musiał się jednak w pewnym momencie skończyć, a gdy to nastało, król chwycił kark swojego partnera, by przyciągnąć się do niego i pocałować w szyję, a przy okazji także powąchać. Joe zaczynał przechodzić zapachem olejków, to bardzo dobrze, ale...
– Pachniesz mokrym wilkołakiem – zaśmiał się Leonardo, odsuwając się i opierając o szeroką wannę, zrobioną specjalnie na potrzeby ogona władcy, dzięki czemu mógł go oprzeć o nogi ukochanego. – Ale nie martw się, jeszcze chwila i będziesz pachniał lepiej ode mnie.
– Miałeś tego nie mówić – jęknął zmiennokształtny, wywracając oczami. – Ja ci nie wypominam, że pachniesz jak ryba.
– Nie miałem mówić, że pachniesz psem, a nie wilkołakiem, a to różnica – oświadczył pewnie długowłosy, uśmiechając się triumfalnie. – Bo dobrze wiesz, że nią nie pachnę… No dobrze, może czasem, ale wiesz, że używam tych specjalnych neutralizujących zapach perfum. Ech, skończmy temat. Odwróć się, umyję ci plecy i włosy, podaj mi tylko płyny.
Leonardo w trakcie mycia partnera opowiadał o kolejnych wydarzeniach ze swojego królewskiego życia, a Joe w ramach rewanżu przedstawiał swoje morskie przygody, których ten pierwszy niezwykle mu zazdrościł. Oświadczył nawet, że nie pozwoli Wilczkowi nigdzie wyjechać w najbliższym czasie, ani nawet później, bo jego następna podróż miała odbyć się z Leosiem i Ruby. Joe oświadczył, że się zastanowi, czym spowodował chwilowe naburmuszenie u kochanka. Minęło ono, dopiero gdy starszy z mężczyzn zgodził się umyć ogon temu młodszemu, co bardzo go zadowalało. Leo lubił, gdy Joe dotykał tej części ciała, w końcu przy bokach miał skrzela, dotyk w tamtych rejonach nie był zbyt możliwy, jednak ogon był cały czas do dyspozycji. Poza tym dotyk na nim był niezwykle przyjemny. W końcu, dotykając się na zmianę, mężczyźni zakończyli kąpiel, co jednak nie równało się z zakończeniem toalety.
– Podaj mi, proszę, maszynkę, musisz się ogolić. Przygotuję ją – postanowił król, przesądzając o losie zarostu wilkołaka.
Ten wyszedł z wody, by od razu skierować się do odpowiedniej białej szafki, na której znajdowały się przyrządy do pozbywania się włosów z ciała. Joe spojrzał na nie, jednak nie chwycił za żaden. Zamiast tego skierował się po miękkie ręczniki leżące na innej szafce, tej przy wielkim, okrągłym lustrze. Brodacz z uśmiechem udał się z dwoma do sypialni, zostawiając przy tym mokre ślady na kafelkach, a po chwili na drewnianej podłodze komnaty króla. Leonardo przyglądał się temu wszystkiemu zdziwiony.
Joe, ale mnie tu nie zostawiaj! – powiedział głośniej, zaczynając wychylać się z wanny, by dostrzec partnera- Nie wyjdę przecież sam!
– Tak, wiem, rybko – zapewnił rozbawiony Joe, powracając do łazienki. – Już cię ratuję, moja syrenko zamknięta w wannie.
Arystokrata podał ręcznik ukochanemu, by zaraz nachylić się i wyjąć go z wanny. Leoś od razu owinął się ręcznikiem, nie chcąc zbytnio pomoczyć rzeczy w drugim pomieszczeniu. Okazało się, że wcześniej ciemnowłosy położył jeden z ręczników na kanapie znajdującej się przy kominku, na którym położył króla. Stwierdził, że to lepsze rozwiązanie, bowiem w ten sposób nie było możliwości na zmoczenie łóżka. Sam stanął przed kochankiem, pokazując piękne zęby.
– Nie mamy więcej ręczników, musimy się zadowolić tymi dwoma – powiedział, mając zamiar dołączyć się do chłopaka.
Zadowolony Leo odkrył się, by zaraz przyjąć do siebie ukochanego. Joe usiadł okrakiem na ogonie trytona, przytulając się do niego od razu. Długowłosy otulił ich przyjemnym materiałem, wtulając policzek w wilgotne włosy.
– Gdy wyschniemy, zrobię ci masaż. Musisz być bardzo spięty po tak długiej nieobecności – szepnął młodszy mężczyzna, zamykając oczy. – Ale ty w zamian wymasujesz mi ogon.
– No nie wiem. Podobno pachnę wilkołakiem, nie wiem, czy nie będzie to zbyt wiele na wrażliwy nos księcia – mruknął Wilczek, uśmiechając się pod nosem.
– Myślę, że mój wrażliwy nos da sobie radę z tym zapachem. Poza tym przytulasz się do mnie. Może, zamiast pachnieć jak spocona ryba albo wilkołak, będziesz pachniał po prostu jak ryba – zaśmiał się władca, zaczynając głaskać plecy towarzysza. – Jak piękna, wielka rybka. Nic tylko cię podziwiać. Będę musiał się pochwalić przed poddanymi. A! Wiesz, że mamy nowych poddanych? W mieście urodziło się kilka syreniątek, a na dodatek przyjęliśmy pod swoje wody kilka syren i trytonów z tego państwa na północy, w którym toczą się wojny. I urodziło nam się kilka hybryd. Mamy małego półelfa, półczłowieka, a nawet półorka! Będziesz musiał też zobaczyć nową żonę jednego z naszych. Jest wężem. Pięknym wężem.


«Joe?»

piątek, 23 marca 2018

Od Leonardo CD Kiku

Grovtvann jest państwem wymagającym ciągłej adoracji władcy. Bycie jego reprezentantem wiąże się z wieloma obowiązkami, od których nie można się odsunąć, jest się z nimi związanym. Dzień wytchnienia jest rzadkością, którą z chęcią wykorzystuję na opuszczenie murów zamku, najchętniej z rodziną, jednak nie mogłem oczekiwać od bliskich, że będą na moje zawołanie, bo akurat mam wolny dzień. Mieli oni swoje sprawy, które rozumiałem i szanowałem. Gdy akurat trafił mi się taki dzień, w którym nie miałem na głowie żadnych spraw związanych z królestwem, już z samego rana postanowiłem udać się na spacer. Niestety, moimi jedynymi towarzyszami mogli zostać w tym czasie strażnicy, bowiem mój ukochany wyruszył w sprawach handlowych do innego państwa, a córka wraz z najmłodszym bratem udali się do miasta pod wodą, chcąc zobaczyć migrację pewnego gatunku ryb, na którą akurat był czas. Zawsze mogłem zabrać ze sobą jeszcze Vincenta, jednak on był równie zabiegany co ja, dlatego nie chciałem mu przerywać spania, wiedząc, że będzie dzisiaj regenerować energię na przyszłe zadania. Nie chcąc prosić o towarzystwo nikogo innego, zaraz po śniadaniu udałem się do lądowej części zamku, by tam włożyć na siebie cienką, niebieską szatę ze zdobieniami w kolorze pomarańczy. Po dodaniu kilku dodatków w postaci biżuterii oraz butów byłem gotowy do wyjścia. Zawołałem dwóch rosłych strażników, już wcześniej poinformowanych o zaplanowanym wyjściu. Udaliśmy się do miasta na wyspie należącej do Wodnego Królestwa, na której żyli ci, którzy zapragnęli wyjść za kogoś spoza istot wodnych. Sjogronn, ta właśnie wyspa, pozwalała im na zakładanie rodzin na lądzie, zachowując przy tym stały dostęp do wody. Nie była ona duża, jednak nie mieliśmy z tym problemu, wszyscy spokojnie znajdowali kąt dla siebie. Poza tym, dzięki temu mieliśmy tu różnorodność ras, co było potrzebne w tym państwie. Liczyłem, że moi poddani przekonają się do innych stworzeń, do których byli wrogo nastawieni, woleli się oni zamykać na kraj półryb i morskich istot. Przeszkadzało mi to, bowiem sam byłem spokrewniony z kimś spoza kraju, przyjaźniłem się z takimi osobami, kochałem je... Uwielbiałem też moich poddanych, nieważne skąd pochodzą. Mieliśmy na wyspie nawet ogra, który z jedną z syren spłodził córkę! I jak tu się oprzeć takiej słodyczy? Mała była cudowna, nieważne, z jakich ras powstała. Ze szczerym uśmiechem witałem poddanych z tego rejonu, gdy przechodziłem przez kawałek zabudowań do niewielkiego lasu po jednej ze stron wyspy. Roślinność i zwierzyna była tam skromna, jednak starałem się to polepszyć. Byłoby miło, gdybyśmy mieli też różne okazy flory i fauny. Wiedziałem, że będę musiał poprosić kogoś, by udał się po specjalistę od kogoś w tych sprawach. Na razie podziwiałem jednak zwyczajne wiosenne kwiaty oraz króliki i jeże, budzące się do życia. Zaczynało się robić coraz cieplej, dlatego nic dziwnego, że zwierzęta zaczynają się budzić. Przyjemnie się na to patrzyło, korzystając jednocześnie z uroków słońca. Spacer bardzo mnie cieszył, pozwalał zapomnieć o duszności dworskich sal i zamknięciu. Chciałem zajść, jak najdalej się dało, by później, jak najdłużej wracać. Wiedziałem, że w kilku miejscach przepływa woda, dlatego nie musiałem martwić się o odwodnienie. Wiedziałem też, że zbliżamy się do jednego z takich punktów. Nie byłem zaskoczony dochodzącym stamtąd głosem, w lasach bawiło się sporo dzieci. To wprawdzie raczej nie było dziecko, sądząc po słowach, jednak to nic, zaraz miałem się o tym przekonać. Nie skradałem się, nie było takiej potrzeby. Wraz z dwójką strażników wyszedłem zza krzaków, by po chwili uśmiechnąć się do ciemnowłosego chłopaka stojącego w wodzie. Był niewielki, więc byłem w stanie uwierzyć, że jest to dziecko.
– Nie musisz nienawidzić siebie, jeśli robisz wszystko, co konieczne, by przetrwać – stwierdziłem pewnie, podchodząc nieco bliżej wody. – Rodzeństwo ci uciekło? Jeszcze z ubraniami. Dzieci potrafią czasem być wredne, ale to nic. Idzie się przyzwyczaić do rodzeństwa, nie sądzisz? Ma ono swój urok.


« Kiku? »

niedziela, 18 marca 2018

Od Joe CD Leonardo

Joe uśmiechał się przez całą drogę do komnaty – na miejscu też niewiele się zmieniło w tej sprawie, praktycznie nic. Służba czekała na króla i jego – po prawdzie – kochanka. Zostali zwolnieni z obowiązku obsługiwania gestem ręki Leonardo
i jego słowami:
– Jesteście wolni.
Ukłonili się i wyszli bez słowa. Na tacy ułożone były owoce i drobne przekąski. Sala była strojna, łączyła w sobie elementy złota, morza i odcieni niebieskości i fioletu. Przy oknach, które jednocześnie były wyjściem na balkon, wisiały białe, gładkie zasłony około trzymetrowe. Kolor biały przełamywał przepych całego pomieszczenia, dodając mu odrobinę lekkości. Widok za oknem był cudowny; na horyzoncie spokojne, rozległe morze, a widoczny fragment wyspy był porośnięty wiecznie zielonymi, grubolistnymi roślinami.
Joey
poczuł na twarzy powiew chłodnego i wilgotnego powietrza znad morza, co przyniosło mu pewnego rodzaju ulgę na rozpalone i rozgrzane temperaturą policzki. Obaj delikatnie przymknęli powieki, zadowoleni z tego momentu ochłody. Brunet otworzył oczy odrobinę wcześniej od swojego ukochanego i spoglądał na niego, jak jego fioletowe włosy delikatnie poruszały się na wietrze, jak pięknie wygląda.
Joe
złapał nagle dłoń swojego partnera, nim ten zdążył otworzyć oczy i przyciągnął go do siebie. Tryton zachichotał i powiedział, opierając ręce na torsie zmiennokształtnego:
– Najpierw kąpiel, później igraszki. – Spojrzał w oczy bruneta, a Joey
zaczesał kciukiem fioletowawy kosmyk włosów za ucho Leosia.
Joe
odchylił górną część swojej koszuli i marynarki i zaciągnął się swoim zapachem.
– Myślę, że nie pachnę tak źle... Może trochę rybą i solą morską.
Leo
prychnął.
– Ajaj, Wilczku, twój węch bardzo osłabł podczas tej podróży; cuchniesz jak tona na wpół zgniłych, pocących się ryb.
– Od kiedy ryby się pocą, książę? Czy ja o czymś nie wiem? – Joe
uwielbiał droczyć się ze swoim ukochanym, dlatego wykorzystywał każdą daną mu okazję.
Przyciągnął Leonardo
jeszcze bliżej, a ten trochę odchylił swoją głowę do tyłu, co bardzo rozbawiło bruneta.
– Skarbie, to była taka aluzja, że cuchniesz potem. Chciałem być delikatny.
Obaj prychnęli.
– Dobrze, dobrze, już idę się kąpać. – Ruszył w stronę łaźni, jednak zatrzymał się przed wejściem, odwrócił się delikatnie i pokiwał palcem, mówiąc: – Ale bez narzekań i przytyków, że cuchnę mokrym psem, dobra? – Uśmiechnął się zadziornie.
Szybko pozbył się ubrań i wskoczył do wanny. W łaźni było parno i pachniało, wręcz cuchnąco dusiło, parą z olejkami zapachowymi. Woda była gorąca, ale właśnie tego potrzebował, pomimo ogólnego upału. Przez ostatnie miesiące kąpiele były rzadkością, a gdy ta rzadkość się przydarzyła, wiązała się z lodowatą słoną wodą, w której nijak spienić mydło i porządnie umyć, zwłaszcza że chciało się jak najszybciej z niej wyjść. Joe
oparł głowę o ściankę wanny i zamknął oczy. Zastanawiał się, czy nie przekonać później swojego ukochanego na spacer po zamkowym ogródku a później, o ile dobrze pamiętał datę tamtego dnia, przejść się na zabawę na rynku organizowaną przez ludność Grovtvannu. Można by się wtedy odciąć od oficjalnych obowiązków i pobyć ze sobą tak bezpośrednio. Może nawet udałoby im się spać razem tej nocy...
– Książę – zawołał Joe
. – Możesz tu przyjść?
– Coś się stało? – zapytał zmartwiony.
– Za dużo tłumaczenia, ale naprawdę bardzo potrzebuję, abyś tutaj przyszedł – powiedział tonem, jakby właśnie okazało się, że w pomieszczeniu jest albo trup, albo skrytobójca.
Tryton przyszedł i rozglądając się, przystanął przy wejściu, opierając się o framugę drzwi. Po chwili podszedł bliżej Joeya
i pogładził go po głowie, pytając:
– Wszystko dobrze? Źle się czujesz, Wilczku?
Joe
wciągnął go do wanny i praktycznie od razu pojawił się ogon. Leo otworzył usta w oburzeniu i kurcząc ramiona, zamarł na chwilę. Spojrzał na Wilczka jednocześnie leciutko zirytowany, ale i rozbawiony.
– Wiesz, że teraz będzie trzeba czekać, aż wyschnie, prawda?
– Tak, zdaję sobie z tego sprawę, mój książę.
– Opłacało się, dziecko drogie?
– Opłacało, a jakże.
Nachylił się i pocałował Leosia
, czując jak ogon jego ukochanego, miota się we wszystkie strony przez próbę złapania właśnie utraconej równowagi. Poczuł na barku i na szyi mokrą i zimną dłoń, przyciągnął trytona bliżej. Leonardo ułożył ogon wzdłuż ścianki wanny tak, żeby skręcał za plecy Joeya.

« Leonardo?
|| mało akcji, przyznaję»

sobota, 17 marca 2018

Od Horyzont – Nostalgio, całuj

Horyzont siedziała przy ognisku, grając delikatną, melancholijną melodię. Nie musiała spoglądać na instrument, gdyż doskonale znała ruchy do tej piosenki, dlatego jej wzrok wylądował na pochłanianych przez ogień drwach. Wokół niej trwała głęboka leśna cisza przerywana dźwiękiem zapadającego i palącego się drewna z ogniska, muzykę i szelest pobliskich drzew. Noc bardzo ślamazarnie przekształcała się w świt, dając tylko pozorność rozjaśniania się nieba.
Nie mogła spać, nie potrafiła, ale nikt nie musiał o tym wiedzieć, w końcu i tak na ten czas przypadała jej warta. Męczyły ją myśli o przeszłości, choć nie tyle wiązały się z lękiem przed tym, czy ta ją kiedyś dogodni, ile z sentymentem i tęsknotą do swojej głupoty, naiwności i niewiedzy z tamtego czasu, która dawała jej wrażenie szczęścia i bezpieczeństwa. Tęskno jej było do bliskości drugiej osoby w ten romantyczny, choć nie tyle seksualny, sposób, tej bliskości, której zaznaje się tylko ze swoją miłością. Chciałaby powiedzieć, że tęskno jej do Esme, w jakimś stopniu była to prawda, ale tylko w drobnym; wróciłaby tylko do tej wersji Esme z czasów, kiedy Horyzont jeszcze była zaślepioną Fahri, różą, która okropnie zakochana, bardzo wierzyła we wzajemność uczucia brunetki. Czyli Horyzont musiałaby wrócić do dawnej siebie wierzącej w bezwarunkowość uczucia między kochankami, co było już niemożliwe. Nie wiedziała dokładnie, czy brakuje jej swojego zauroczenia bądź zakochania, którego tak dawno nie dostąpiła, czy może pozytywnych skutków tego uczucia z kiedyś.
Jej uczucia i przekonania odnośnie tematu miłości były dość mieszane i nie bardzo wiedziała, jaki ma na to pogląd. Nie wiedziała, czy wierzy w faktyczną, romantyczną miłość na całe życie i jej albo po prostu się nie udało, albo historia Fahri jest nieskończona, czy może miłość to tylko uczucie, które jest motywacją dla zwierząt i ludzi do życia i rozmnażania się i niczym więcej. Nie zmieniało to faktu, że w tamtym momencie potrzebowała bliskości, nawet jeśli fizycznej, aby zapomnieć o swoich myślach, które kumulowały się w okolicach brzucha i stóp, co kończyło się przebieraniem i miętoszeniem powietrza i trawy palcami u stóp.
Zbliżała się trzecia nad ranem, gdy Horyzont oparła mandolinę o pień, który miała na wyciągnięcie ręki, wstała i dorzuciła drewno do ognia. Było jej zimno w bose stopy, mimo wiosny i gorącego poprzedzającego dnia, tej nocy było chłodno. Białowłosa przeciągnęła się, unosząc ręce do góry. Zrobiła skłon, by potrzeć o lekko zmarznięte stopy.

sobota, 10 marca 2018

Od Leonardo CD Joe

Przez ostatnie pół roku dni Leonardo mijały niezwykle rutynowo, co jakiś czas jedynie dostarczając mu pomniejszych rozrywek, takich jak na przykład bal, czy list od przyjaciela. Gdy tylko mógł, opuszczał swoje zajęcia z wielkim zadowoleniem, które starał się ukryć. Był znudzony swoimi obowiązkami, na jego miejscu każdy dostałby szału, gdyby przez sześć długich i często samotnych miesięcy, miał czytać listy o różnej treści, decydować o podatkach, a także robić wiele innych nudnych rzeczy. Z dnia na dzień było mu coraz ciężej, chciał zatrudniać znawców konkretnych dziedzin, jednak ostatecznie zawsze stwierdzał, że jest przecież królem, nie może znowu wyręczać się innymi. Tym sposobem dalej wewnętrznie cierpiał, powoli rezygnując z rozrywek i bliższych relacji. Jego mężczyzna wyjechał, pozostawiając dużą pustkę w sercu Leo, ich córka często wyjeżdżała, ona w końcu też miała swoje życie, a jego przyjaciele jedynie wysyłali mu listy. Co do braci i oni mieli obowiązki książąt, w tym Vincent, który cały czas był przy starszym bracie. Mężczyźni mieli ze sobą dobre relacje, jednak w większości sytuacji były to niestety te związane z królestwem. Przez taką kolej rzeczy długowłosy powoli gasł i tracił radość z otaczających go rzeczy, jednak zawsze niedługo po takim wydarzeniu, przychodziła wieść, że już nie trzeba się martwić. A to jakieś święto, list, zaproszenie, okres godowy jakichś stworzeń, spotkanie towarzyskie, powrót Ruby i wiele, naprawdę wiele więcej wydarzeń. Można pomyśleć, że jak król może narzekać, mając tyle okazji do wymigania się od obowiązków. No niestety, w ciągu sześciu miesięcy nie było tego najwięcej, w końcu w zimę i mroźne dni każdy skupia się na sobie i swoim królestwie. Mimo tego czekał. Czekał na jakieś preteksty, by opuścić pałac. W oczekiwaniu na nie pełnił swoje obowiązki, z Vincentem u boku. Raz przebywali na zamku w wodzie, raz na lądzie, nie chcąc pomijać żadnego, w końcu ich rasa należała też w drobnej części do stałego lądu, chociażby przez zmianę w człowieka. Tego dnia akurat przeglądali wykaz urodzeń dzieci w państwie, chcąc porównać urodzenia w wodzie i na ziemi. Liczba tych drugich szybko się podwyższała, co nie tylko cieszyło Leo, ale i go martwiło. Akurat zastanawiał się z młodszym bratem nad powołaniem rady odnośnie tej sprawy, gdy usłyszał pukanie. Po tym wszystko działo się już tak szybko, a przynajmniej dla władcy, którego serce i mózg dostały zamroczenia. W jednym momencie ma zmartwienia, a w drugim widzi kogoś, za kogo oddałby to, co ma najcenniejszego, za kogo dałby sobie pokroić ogon. Cierpliwie zaczekał na wyjście niebieskowłosego chłopca, a gdy to nastąpiło, już z ledwością powstrzymywał krzyk zadowolenia. Gdy znalazł się w objęciach ukochanego, nie mógł go puścić, tak mocno go trzymał i przytulał, niezwykle stęskniony i przeszczęśliwy. Nie przeszkadzał mu brud, nieco odpychający zapach, ani nic innego, co sprawiało, że nikt nie wziąłby Wilczka za królewskiego partnera. Joe mógłby mieć teraz wszy i świerzb, a Leonardo i tak trwałby w tym uścisku, chcąc w nim pozostać na kolejne pół roku. Czując szorstką i tak niezwykle wyczekiwaną dłoń, zamknął oczy i wtulił się w nią, chcąc chłonąć każdy jego dotyk. Sam trzymał się kurczowo jego ubrań, nie mogąc się już doczekać większej ilości pocałunków i rozmów.
– Nie wiesz, jak bardzo tęskniłem – wyznał cicho, znów się przytulając do ciemnowłosego i go muskając w szczękę. – Tak bardzo chciałem wiedzieć, co się z tobą dzieje. Bogini mówiła, że mieliście kilka trudnych dni, jednak zapewniała, że ty jesteś żywy. A to najważniejsze, byś był cały i zdrów. Jesteś zbyt ważny dla mnie, by gubić się na morzu.
Leoś chwycił dłoń wilkołaka i pocałował jej wierzch, czekając na jego ruch. Doczekał się go, w postaci kolejnego, chociaż krótkiego, pocałunku, a następnie uśmiechu i mocnego uścisku. Właśnie tego obydwoje pragnęli od dłuższego czasu.
– Nie mógłbym do ciebie nie wrócić – wyjaśnił starszy z mężczyzn, opierając swoje czoło o czoło partnera. – Ale muszę ci wyznać, że mam dość wody. Chcę teraz tylko zostać z tobą i Ruby. Na resztę przyjdzie czas.
– Musisz jeszcze wytrzymać spotkanie z wodą – zaśmiał się król. – Musisz być bardzo zmęczony po podróży, a nic nie robi lepiej na zmęczenie, niż ciepła kąpiel, jedzenie i masaż, w wykonaniu ukochanego mężczyzny. Mamy jeszcze trochę czasu przed powrotem Księżniczki, dlatego każę przygotować dla ciebie kąpiel. Oh, Wilczku, nie masz pojęcia, jak się cieszę, mam ci tyle do opowiedzenia, tyle do nadrobienia…
Tryton nie wydawał się przekonujący, bowiem mówiąc to, dalej miał na twarzy jedynie lekki uśmiechem. Dało się to jednak poznać po oczach, które śmiały się i cieszyły niczym te małego dziecka. Były przepełnione wyrazem miłości do swojego rozmówcy. A on, Joe, jakby widząc to, pozwalał sobie patrzeć w nie cały czas, co uszczęśliwiało Pana Morskiego Kraju.
– Jestem już przy tobie, będziemy mieć dla siebie mnóstwo czasu – powiedział, ostatni raz ściskając fioletowowłosego. – I ja się cieszę. Tęskniłem za moją rodziną.
Wychodząc, mężczyźni trzymali się pod ręce. Leo ze zwykłą, poważną miną, a Joey, dopasowując się do tego, by wszystko wyszło tak, jak powinno. W trakcie spaceru do dużej komnaty króla rozkazał on przygotować najlepsze mięso, jakie mają, przyszykować kąpiel z płatkami kwiatów i esencją sosny, a także powiadomić Ruby, gdziekolwiek się znajdowała.
– Nasza córka pewnie cię nie pozna, taki owłosiony się stałeś – stwierdził zwyczajnie tryton, co miało być oczywiście żartem. – Załatwimy ją w kąpieli. Gdy wyschniesz, zadbam o ciebie. Do końca dnia zarezerwuję dla ciebie czas. Jesteś moim priorytetem.


« Joe? »

Od Joe Do Leonardo

Ruszył portem, jak najszybciej potrafił iść po męczącej, burzowej nocy na statku. W jego głowie zaraz po zastanawianiu się, czy nie skoczyć na szybko do swojego mieszkania, aby ogarnąć się po podróży, kotłowała się jedna myśl: Leo. Nie widzieli się tak długo, jeszcze jeden tydzień i byłoby pół roku...
Był słoneczny dzień w lądowej części Grovtvannu. Joe szedł wzdłuż brzegu portu, mijając wykładających towar ludzi, którzy nucili lub krzyczeli do siebie. Pachniało rybami, bryzą morską i latem powoli przekształcającym się w jesień, dwóch pierwszych Joe miał dość, gdyż ten zapach stał się dla niego i jego wyostrzonego węchu męczącą i torturującą codziennością. Poprawił swoją płócienną torbę znajdującą się na ramieniu; była wypchana ubraniami w większości brudnymi od pracy na statku. Zacisnął lekko opuchniętą, szorstką i zaznaczoną odciskami dłoń w pięść, przymykając powieki i czując drobne mrowienie na karku, gdy pomyślał o Leo. O tym, że znowu się zobaczą, znowu dotknie jego skóry i poczuje jego zapach, który prawie zniknął z jego pamięci. Znowu będzie mógł go przytulić i się koło niego położyć. Jego głowa była pełna desperackiej tęsknoty za jego księciem, choć niedużo brakowało, aby zapomniał twarzy swojego partnera, co bardzo go bolało.
Zbliżał się do lądowego pałacu Leonardo i nie potrafił się doczekać momentu, w którym zobaczy ukochanego. Przechodząc przez uliczkę pełną straganów i osób, zastanawiał się nad całą podróżą i mieszanymi uczuciami, które się z tym wiązały. Z jednej strony był przeszczęśliwy, że mógł się wyrwać z tej skomplikowanej codzienności oficjalnego partnera króla, który jest tej samej płci. Z drugiej brakowało mu tej ukochanej osoby na wyprawach, tej, która zapewniałaby mu towarzystwo, z którym mógłby powspominać i pośmiać się z tekstów znanych tylko tej małej grupie osób. Tęsknił za Leo, który dla niego był ukochanym, ojcem ich córki i przyjacielem bardziej niż władcą państwa. Myślał też o temacie związku z Leo na tle całego narodu. Powtarzano mu, że dla całej społeczności Grovtvannu to nie jest problem, jakiej obaj są płci, jeśli już to większym problemem miał być fakt innej rasy niż ta zawiązana w grovtvawiańskiej tradycji. Musiał przyznać, że nigdy nie brzmiało to dla niego wiarygodnie, bardziej jak podlizywanie się władcy, aby zapewnić sobie wysoki poziom w politycznej hierarchii państwa niż faktyczna tolerancja i sympatia. Ale cieszył go fakt, że nikt nie potępia ich związku otwarcie, gdyż nie chciał, aby przysporzyło to Leosiowi więcej zmartwień niż ma do tej pory.
Doskwierały mu nie tylko nieznośne rozmyślania, o których myślał, że w końcu znikną po powrocie do znanego mu miejsca, ale również zmęczenie. Uwielbiał podróże i te lądowe, i te morskie, ale ostatnie parę dni było szczególnie męczących; choroba na statku, burzowe wody i konflikty między członkami załogi. Nie Joe był kapitanem, ale dużo odpowiedzialności i tak spoczywało na jego barkach. Przysiągł sobie, że przez następne pół roku przesiedzi ze swoją rodziną, a wycieczki ograniczy do miasta w swojej wilczej formie.
Skręcił i zobaczył zamek swojego ukochanego. Przystanął, przetarł spocone czoło od słońca znajdującego się wysoko na niebie i zaczesał dłonią lekko oklapnięte włosy. Ruszył w stronę bramy stróżowanej przez dwójkę osób w płytowych zbrojach z fioletowymi i morskimi akcentami. Joe przystanął przed dwoma rozmawiającymi osobami i wiedział, że byli nowi – pierwszy raz słyszał ich głos oraz czuł ich zapach. Odchrząknął i powiedział, wyciągając z kieszeni spodni dokumenty uprawniające go do wstępu na zamek:
– Dzień dobry! Jestem Joe Vilcton-Lamarche, miło mi was poznać... – Obie osoby wystraszyły się głosu mężczyzny i podskoczyły. – Widać, że jesteście nowi. – Zaśmiał się cicho.
Pokazał swoje dokumenty, wciąż się uśmiechając. Straże przepuściły go po sprawdzeniu dokumentów. Gdy przechodził przez bramę, poklepał ich po ramieniu.
Wszedł do środka, gdzie uderzył go przyjemny chłód spowodowany grubymi murami budynku. Minął jedną ze sprzątaczek, do której się ukłonił, mówiąc „dzień dobry”. Ruszył schodami w kierunku gabinetu Leonardo. Cieszył się, że przestał czuć palące i pulsujące ciepło na swojej twarzy spowodowane temperaturą na zewnątrz. Zastanawiał się w czasie przechodzenia korytarzy, czy ten dzień będzie ostatnim ciepłym i słonecznym dniem, czy może czekają ich jeszcze te parne i deszczowe.
Zatrzymał się przed drzwiami do pokoju, odetchnął i sięgnął do swojej torby. Wyciągnął z niej lusterko, grzebień i czarną, niezapinaną marynarkę z licznymi złoceniami. Założył ją na siebie, przejrzał się w lusterku i zaczesał włosy do tyłu, a bokobrody lekko przeczesał. Torbę zarzucił na swoje ramię i zapukał do drzwi.
Kiedy usłyszał „proszę” z ust Leo, wszedł do środka. Władca Grovtvannu przez chwilę, na stojąco, sprawdzał coś w dokumentach i dyskutował ze swoją prawą ręką, aż spojrzał na Joe. Zastygł.
– Czy przeszkadzam, wasza wysokość? – zapytał, powstrzymując prawy kącik ust przed uniesieniem się do góry. Joey wiedział, że w tamtej chwili jego książę bardzo powstrzymywał emocje, które się w nim szamotały. Świadomość tego faktu jeszcze bardziej utrudniała mu zachowanie powagi.
– Nie – przerwał kontakt wzrokowy i spojrzał raz jeszcze na papiery. – Właśnie kończyliśmy.
Wypowiadając ostatnie słowa, spojrzał na Wilczka i uśmiechnął się.
Pomocnik spakował część dokumentów i ruszył w stronę wyjścia. Nim wyszedł, ukłonił się w stronę Joeya, na co ten odpowiedział tym samym. Drzwi zostały zamknięte i kochankowie zostali sami. Podróżnik pozwolił swojej torbie powoli zjechać na ziemię z jego ramienia, gdy patrzyli na siebie przez oddzielającą ich przestrzeń pokoju. Wyruszyli w swoją stronę w tym samym momencie i gdy już byli blisko siebie, desperacko się do siebie przytulili. Joe objął Leo w pasie, mocno go do siebie przyciągając. Po chwili odsunęli się i popatrzyli na siebie. Joe położył dłoń na szyi swojego partnera tak, że kciuk wylądował na policzku.
– Jesteś pewny co do tej brody? – zapytał Leoś. Joe prychnął rozbawiony i pocałował fioletowowłosego, uśmiechając się i powstrzymując śmiech.


«Leonardo? || zaszalało mi się wewnętrznym, pełnym wątpliwości dialogiem Joe – dobry początek xD»

niedziela, 4 marca 2018

Z władzą nie można flirtować. Trzeba ją poślubić








LEONARDO CASAVIR HAVET
Leo • Leoś • Król Grovtvannu, Atlantisu i jego bliźniaczych mórz oraz Sjogronnu
30 lat • Mężczyzna • Tryton
STANOWISKA
Władca Grovtvannu, należących do niego mórz oraz wyspy
| ⧪art made by Claparo-Sans⧪ |

//CHARAKTER//
Charakter tego mężczyzny poważnie zmienił się na przełomie ostatnich lat. Leo dorósł, został królem, a co za tym idzie, spoważniał i skupił się na swoich obowiązkach. Lubiący zabawę i wolność tryton został uwiązany przez powinności związane z wodnym królestwem i jego poddanymi. Sprawiło to, że zniknęła z jego charakteru lekkomyślność, ustępując miejsca powadze i rozmysłowi, które zdecydowanie do niego nie pasują. Sprawiają one, że Leo jest zupełnie kimś innym niż wcześniej. Niegdyś wiecznie się uśmiechał, żartował i wpakowywał w niebezpieczne, lecz wesołe, sytuacje, teraz jednak można powiedzieć, że Leoś zestarzał się, stracił całą radość. Wprawdzie nie jest to prawdą, jego życie dalej jest szczęśliwe, nie ma zbyt wielu powodów do narzekania, jednak okazuje pozytywne emocje na swój królewski, powściągliwy sposób. Prowadząc wolne i beztroskie życie mógł okazywać emocje na całego, nie wstydził się gwałtowności i radości, teraz jednak jego szczęście można poznać jedynie po delikatnym uśmiechu, żadnym innym geście. Nie rzuci się na kogoś w celu przywitania się, będzie spokojnie czekał, aż wszystkie powinności się wypełnią, dopiero potem obdarzy go swoim uśmiechem, bo czymże innym by mógł. Długowłosemu nie do końca odpowiada taka sytuacja, chciałby się śmiać nagłos, płakać kiedy tylko zechce, uśmiechać się szerzej niż powinien, jednak… nie może. Ma świadomość, że jest głową państwa, jej reprezentantem, dlatego musi „trzymać fason”. Jest naprawdę niewiele momentów w jego życiu, gdzie może pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa i zabawy. Mimo takich możliwości i tak nie jest łatwo mu się przestawić, bo gdy już jest z dala od zamku i obowiązków, potrzebuje chwili na wyluzowanie. W domu zachowuje spokój i nienaganną postawę, jednak gdy już uda mu się rozluźnić, pokazuje swoją energiczną naturę. Biega, krzyczy i cieszy się jak małe dziecko, które od dawna nie było na dworze. W jak najkrótszym czasie chce zrobić jak najwięcej rzeczy, wszędzie wtyka nos, bardzo ciekaw rzeczy spoza wody i jej okolic. Ciągle liczy na jakieś nowe odkrycia, dzięki którym jego nudne życie stałoby się chociaż o odrobinę ciekawsze. Niestety, jeszcze się nie zdarzyło, by odnalazł to coś, co wszystko by zmieniło. Dlatego też w końcu musi powracać do swojego codziennego życia, co wcale go nie cieszy. Przeważnie jest to władca dobry i tolerancyjny, dumny ze swojego kraju i poddanych. To chyba właśnie to sprawia, że trwa w tym wszystkim dalej, nie narzekając zbyt często na niemożność wyrwania się z zamku. Gdy ktoś potrzebuje wsparcia, chętni go udzieli. Uważa, że to on jest do dyspozycji ludu, nie oni do jego. Ma cierpliwość do ludzi, chociaż niekiedy jest wobec nich nietaktowny, a to z winy bycia bezpośrednim. Nie ma jednak na celu urażenia kogoś, gdy powie mu coś na temat jego zachowania czy czegoś innego, po prostu wyraża swoją opinię. Być może robi tak przez przesadną pewność siebie, która w ciągu lat znacznie wzrosła. Zawsze była duża, ale teraz, gdy ma po swojej stronie całe królestwo? Jest jeszcze większa, to pewne, a dodać do tego jeszcze jego upartość... Całe szczęście, trzydziestolatek jeszcze przez nią nie ucierpiał.  Mimo uspokojenia swojego temperamentu, są w trytonie cechy, które nie uległy zmianie, takie jak na przykład jego towarzyskość. Oj tak, od małego potrafił nawiązywać przyjaźnie i rozmowy, co pozostało mu do tego momentu. Zawsze znajdzie jakiś temat do rozmowy, w zależności od jego rozmówcy. Jest typem gaduły. Uważa to za jak najbardziej pozytywną cechę, dzięki temu w końcu jego państwo może zyskać na sprzymierzeńcach. Leonardo pozostał również optymistą, którym będzie zapewne i na wieki. Wszystko widzi w jasnych barwach, tak, jak było to i za jego młodości. No, może pomijając kilka dni w jego życiu. Czasami zdarza się, że chłopak czuje się przytłoczony obowiązkami, nie odczuwa niczyjego wsparcia. Staje się wtedy nerwowy i w geście samoobrony naskakuje słownie na wszystkich dookoła, a w pewnym momencie po prostu rzuca wszystko i udaje się do swojej komnaty, gdzie daje upust emocjom. Mimo wszystko jest to osoba wrażliwa i emocjonalna, potrzebująca otwartego zrozumienia i wsparcia.

//MOTTO//
„Stara miłość nie rdzewieje, tylko przysparza wiele kłopotów”

//APARYCJA//
Leo niezaprzeczalnie można uznać za pięknego mężczyznę. Mimo swojego wieku wygląda naprawdę młodo, a to z powodu przynależności do morskiej rasy, której cechą jest piękny i młody wygląd nawet w sędziwym wieku. Skóra Leonardo jest delikatna i gładka, nieposiadająca żadnych zranień, które w razie powstania zostają szybko wyleczone i usunięte przez zamkowych medyków. Zamiast skaz, mężczyzna na jasnej skórze posiada tatuaże, nieprzypominające tak naprawdę niczego. Są to różne, zakręcone lub wygięte linie o fioletowej barwie. Posiada je na ramionach, rękach, a także klatce piersiowej i szyi. Wyglądają całkiem ciekawie, jednak nie mają innego zastosowania, niż ozdobne. A co najlepsze, idealnie pasują do włosów trytona. Długie, sięgające do pasa włosy są nieco jaśniejsze niż ciemne tatuaże. Bladofioletowa fryzura i jasnofioletowe linie nie są jedynymi purpurowymi elementami w wyglądzie króla, bowiem posiada jeszcze długie, naturalnie ciemnofioletowe paznokcie. Dla samego Leo wyglądają one naprawdę ładnie, gdy nada im się odpowiedni kształt, czego pilnuje na bieżąco. Tę często powtarzającą się barwę posiada również jego ogon, lecz o nim kilka wyjaśnień w późniejszej części. Można by się spodziewać, że i oczy tego osobnika będą miały jednakową barwę co reszta elementów, ale tu Was zaskoczę! Oczy Leosia są bladoniebieskie, może nawet i szare. Nie mają może najpiękniejszego koloru, jednak ich wyraz jest imponujący. Jest ciekawski i wesoły, co nadaje jego spojrzeniu swoistego piękna. Skoro już większość opisu za nami, można trochę przedstawić jego ogon. Warto zacząć od tego, że ogony trytonów z wyżej postawionych rodzin posiadają dwie formy. Zwyczajną, w której Leo posiada liliowe łuski na długim i zgrabnym ogonie, a także, w której przebywa zazwyczaj, jednak również specjalną, pojawiającą się wtedy, gdy tryton jest szczególnie gotowy do reprodukcji. Taka forma trwa może z dwa, trzy dni. Jego ogon ma wtedy przyciągnąć partnerkę nie swoim pięknem, lecz okazałością. Leonardo posiada duży, rozłożysty ogon o szarej, niespecjalnej barwie. Traci wtedy łuski, a powierzchnia jego dolnych partii ciała staje się gładka. Król mimo dojrzałości nie jest zainteresowany przekazaniem komuś swoich genów, dlatego w tym okresie zazwyczaj przybiera formę ludzką. Było dużo o poszczególnych cechach Leonardo, jednak nie o samej jego budowie. Jak można się łatwo domyślić, tryton musi posiadać skrzela. Są one w jego przypadku umiejscowione po bokach tułowia, co nie pozwala mu na zbytni dotyk w tych rejonach. Ten minus w jego ciele wynagradzając mu długie, spiczaste uczy, bardzo podatne w tej formie na dotyk. Przyozdabia je biżuteria najróżniejszego wyglądu. Nie jest to jedyna błyskotka chłopaka, bowiem posiada on jeszcze diadem, oczywiście morskiego wyglądu. Złoto, lekki i szlachetny kamień, a także kilka mniejszych dodatków. To właśnie jego skład. Powracając jednak do sylwetki władcy, jest ona szczupła, nieposiadająca jakiegoś specjalnego umięśnienia. Wzrost Leo również się niczym nie wyróżnia, bowiem chłopak mierzy niecałe sto osiemdziesiąt centymetrów. Można powiedzieć, że jest to standardowa budowa. Może i jest ona pospolita, jednak nie można tak nazwać twarzy Leosia. Ma on delikatne, łagodne rysy, zachowujące przy tym męski wygląd. Jego twarz ma ładny kształt, dlatego mężczyzna nie może narzekać na swój wygląd. Rybia forma króla jest przystojna, podobnie jak ta po przemianie, ludzka. Aparycja Leo nieco się wtedy zmienia, czyli między innymi traci on ogon i skrzela, a także zmienia kształt uszu na ten charakteryzujący ową rasę. Gdy podczas posiadania ogona nie wkłada na siebie żadnych ubrań, w tej formie zazwyczaj nosi długie, bogate szaty, a w czasie wyjść poza królestwo, zwyczajne spodnie i koszulę, rezygnując też wtedy z dodatków, które uważa wtedy za zbędne. Podczas przyjmowania drugiej formy mężczyzna wiąże włosy w kucyka, czasem niskiego, a czasem wysokiego, żeby te nie przeszkadzały mu podczas poruszania się.

//HISTORIA//
Jak już każdy się pewnie domyślił, Leonardo jest królewskim synem Podwodnego Państwa, Grovtvannu. Urodził się jako pierworodny syn Calanthe, córki ówczesnego króla, i Casavira, jednego z przedstawicieli szlachty. Para nie żyła ze sobą w małżeństwie, dziadek Leo nie chciał jeszcze ustępować ze swojego stanowiska, dlatego zgodził się na taki stan rzeczy. Trzyosobowa rodzina trwała szczęśliwie w takim życiu, byli w końcu razem i spędzali wspólnie czas, jednak jedynie do momentu, w którym księżniczka nie zaszła w drugą ciążę, która odkryła prawdziwe oblicze jej partnera. Kobieta była uradowana wydarzeniem, podobnie jak jej syn. Casavir miał jednak inne spojrzenie na całą sprawę, bał się narodzin drugiego dziecka. Kilka dni po uzyskaniu wiadomości o drugim synu po prostu zniknął, nikomu o tym nie mówiąc, a także nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. Podjęto próby odnalezienia go, jednak nie przyniosły one rezultatów, aż do chwili obecnej. Calanthe pogodziła się z sytuacją, urodziła kolejnego syna, Vincenta, a jakiś czas po tym przejęła tron, jako samotna królowa. Oczywiście, próbowano znaleźć jej męża, jednak żaden tryton nie odpowiadał królowej. Była ona dalej samotna. Podczas spotkania handlowego w Leśnym Królestwie kobieta poznała jego władcę, króla Valeriana. Był to dojrzały, samotny elf, również z dwójką synów. Leśne i Wodne królestwo podjęły współpracę, a wraz z jej rozwojem, rozwijała się znajomość władców. W ciągu kilku lat, gdy obie rodziny dobrze się poznały, doszło do zaślubin, a także poczęcia wspólnego dziecka. Synowie królowej byli zadowoleni, polubili swoich przyszywanych braci, częściowo z wzajemnością, częściowo z niechęcią do tej relacji. Najstarszy z całego mieszanego rodzeństwa, Juliana, nie chciał, by rasy się mieszały, czego nie ukrywał. Mimo tego i on pokochał Sarena, gdy tylko maluch pojawił się na świecie. Nie obchodziła go jego mieszana krew, jak prawdopodobnie nikogo w królestwach, dlatego cała, duża rodzina mogła żyć spokojnie. Taki stan rzeczy trwał kilka lat, do momentu wojny domowej w królestwie elfów, podczas której zmarł ojciec rodziny. Tron po nim przejął jego najstarszy syn, który szybko uspokoił sytuację w kraju, separując się także częściowo od Wodnego królestwa. Niedługo po ostatecznym zażeganiu konfliktu rozeszła się wieść, że matka książąt jest poważnie chora. Natychmiastowo rozpoczęto poszukiwania leku, lecz nie przyniosło to owocnych rezultatów. Królowa spędzała ostatnie chwile ze swymi dziećmi, a także w miarę możliwości, z dziećmi swego zmarłego męża. Gdy Calanthe zmarła, królem został Leo. Młody i rozbrykany wtedy chłopak nie potrafił i nie chciał podjąć się tak ważnego stanowiska, dlatego przy pierwszej możliwej okazji uciekł z domu. Podróżował, poznawał świat i bardzo dobrze sobie w nim radził, jak na kogoś wychowanego w luksusie. Tryton poznawał ludzi, zdobywał nową wiedzę, a nawet spotkał osobę, z którą do dzisiaj pragnie być do końca życia. Przez całkowity przypadek trafił w trakcie swojej podróży na wilkołaka, Joey'a, z którym z czasem połączył swoje losy. Mężczyźni od lat tworzą stały związek, posiadają lojalnych przyjaciół, a nawet córkę. W trakcie wizyty w pewnym lesie natrafili na martwe ciała pary wilkołaków, a także ich wystraszoną, małą córeczkę. Para przygarnęła ją i tak oto ich niewielka rodzina się powiększyła o małą Ruby. Cała trójka mieszkała u przyjaciół, lecz z upływem lat, Leonardo całkiem niespodziewanie zaczął rozumieć swoje pochodzenie i obowiązki. Powrócił do kraju, gdzie oficjalnie został koronowany na króla.

//UMIEJĘTNOŚCI//
⧏ Śpiew – podobnie jak syreny, trytony również posiadają piękne głosy. W ich przypadku działa on jedynie na kobiety, chociaż od czasu do czasu znajdzie się też podatniejszy na niego mężczyzna, ⧐
⧏ Wiedza – Leo nie można nazwać inteligentnym, jednak nie można zaprzeczyć, że nie jest wykształcony. W młodości jak każdy syn królów pobierał nauki u najlepszych, dlatego mimo swojego niezbyt jasnego umysłu, wie naprawdę dużo,
⧏ Zamiana w człowieka – prawdą jest, że wyschnięty tryton, a także syrena, przybiera ludzką postać. Dzięki temu mogą oni żyć zarówno w morzu, jak i na lądzie, a także bez problemu poruszać się na obydwu terenach
⧏ Kontrola wody – mężczyzna nauczył się w pewnym stopniu kontrolować ten żywioł. Jasne, nie wytworzy sztormu na całym oceanie, jednak może przemieścić jej niedużą ilość, lub nadać jej dowolny kształt. ⧐

//ZAINTERESOWANIA//
⧏ Podróże – Leo uwielbia odwiedzać nowe miejsca. Siedzenie w jednym go męczy, dlatego w każdej możliwej chwili opuszcza granice swojego królestwa
⧏ Taniec – widzieliście kiedyś tańczącego trytona? Zapraszam na bal do Leo, zarówno ten na lądzie, jak i pod wodą. Przekonacie się wtedy, że odkąd mężczyzna stał się królem, taniec towarzyski, zwłaszcza z Wilczkiem jako partnerem, stał się dla niego niemałą rozrywką
⧏ Stworzenia morskie – z powodu silnego powiązania z wodą, Leo interesuje się mieszkańcami swojego państwa. To nie tak, że robi to z obowiązku, po prostu naprawdę lubi opiekę nad tymi wszystkimi małymi rybkami, czy innymi mieszkańcami podwodnego świata, Tryton pomaga w rozmnażaniu gatunków, znajdowaniu im domów, czy ich codziennych problemach. Ten mężczyzna udowodni Ci, że zwykła, szara ryba może mieć ciekawsze życie od niejednego szlachcica, a Kraken ciało piękniejsze od niejednej dziewicy.

//MIEJSCE ZAMIESZKANIA//
Mężczyzna mieszka w zamku, znajdującym się tuż przy wyspie należącej do jego królestwa. Jego połowa znajduje się pod wodą, a połowa na lądzie

//BROŃ//
Długowłosy nie potrafi posługiwać się żadną bronią.

//RELACJE//
ORIENTACJA: Leo czuje pociąg do obydwu płci
PARTNER: Joe Vilctton-Lamarche
RODZINA:

Calanthe Varia Discordia – zmarła matka. Mężczyzna miał z nią bardzo dobre relacje, mile wspomina wspólnie spędzony czas. ⋨ Casavir Ervin Havet – ojciec. Praktycznie zatarł się w pamięci syna, nic prócz genów ich nie łączy. ⋨ Valerian Vamir Discordia – zmarły ojczym, elf. Mimo braku pokrewieństwa Leo kochał go jak rodzonego ojca. ⋨ Julian Valerian Discordia – przybrany, starszy brat, elf. Ich relacje są napięte, mimo upływu czasu starszy z mężczyzn dalej nie akceptuje młodszego brata. Elf toleruje trytona ze względu na korzyści dla swojego państwa, bowiem jest Panem Leśnego Królestwa. ⋨ Gilbert Alias Discordia – przybrany, młodszy brat, elf. On i długowłosy mają ciepłe stosunki, są dla siebie jak rodzeni bracia. ⋨ Vincent Neres Havet – młodszy brat, tryton. Młody chłopak od urodzenia jest ukochanym braciszkiem starszego brata. Chętnie spędzają razem czas. ⋨ Saren Ronan Discordia – przyrodni, młodszy brat, częściowo tryton, częściowo elf. Najmłodszy z całego rodzeństwa jest oczkiem w głowie braci. Leo także korzysta z każdej chwili, w której może zająć się chłopcem. ⋨ Ruby Havet – przybrana córka, wilkołak. Zajmuje specjalne miejsce w sercu króla, mimo niepowiązania jest dla niego jak biologiczna rodzina. Chce dla niej wszystkiego co najlepsze, planuje zrobić z córki dziedziczkę tronu.

//CIEKAWOSTKI//
Ma słabość do ludzi o rudym kolorze włosów,
Głowa trytona jest niezwykle słaba, dlatego wyjście z nim na procenty nie ma większego sensu,
Chociaż wreszcie poczuł się odpowiedzialny za swój lud, czasami odwiedza starych znajomych na ich terenach, zostawiając przy tym królestwo pod opieką Vincenta,
Mimo sympatii do swojego obecnego życia, Leo nie czuje się do końca szczęśliwy, a to z powodu konieczności przebywania głównie w jednym i tym samym miejscu, swoim królestwie,
Uwielbia dzieci. Kocha nie tylko swoją „małą” Ruby, jednak i inne maluchy ze swojego królestwa, a także spoza niego. Gdyby kiedyś powtórzyła mu się historia, taka jak z wilkołaczką, postąpiłby tak samo jak wtedy,
Odwadnia się znacznie szybciej niż inne stworzenia,
Stracił cnotę w dość młodym wieku i nie widzi niczego złego w seksie, jednak na dziewictwo Ruby uważa jakby był to jeden z największych skarbów w jego królestwie.


AUTOR: KUROTIE // GG: 58592204

Lay with me, I'll lay with you we'll do the things that lovers do put the stars in our eyes and with heart shaped bruises and late night kisses devine








JOE VILCTTON-LAMARCHE
Joey • JoJo • Wilczek
32 lata • Mężczyzna • Zmiennokształtny || Wilk
STANOWISKA
Handel {Grovtvann}
| ⧪art made by kingsdarga⧪ |

I still don't know what I was waiting for
And my time was running wild
A million dead-end streets

//CHARAKTER//
Joe w trakcie związku z Leonardo bardzo się zmienił, z pozornie nieodpowiedzialnego lovelasa, który obdarowuje ludzi prezentami, stał się nawet odpowiedzialnym, dorosłym człowiekiem. Dalej jest pogodny, radosny, dalej ma szalone pomysły i naturę podróżnika. Dalej potrzebuje podróży i zmian otoczenia, choć mniej niż w przeszłości, gdyż teraz ma dom, do którego może wracać. Większość jego cech z przeszłości wciąż w nim jest, jednak zostały znacznie przytłumione przez przejęte obowiązki – ojca, osoby od spraw handlu w państwie i partnera króla – oraz wiek, który osiągnął. 
Z osoby rozgadanej w raczej głupi sposób, stał się w pewnym stopniu cichym, ale bardzo pogodnym obserwatorem odzywającym się głównie w sytuacjach, które wymagają jego głosu. Dalej zabawia towarzystwo, prowadzi różnego rodzaju gry i opowiada żarty i ciekawe anegdotki, lecz nie jest już w tym taki bezpośredni, nachalny i narzucający swoją obecność i bliskość, nie papla głupot i rzeczy, które nigdy nie powinny wyjść na oficjalnych spotkaniach – nauczył się tego po pierwszych balach w zamku swojego partnera. 
Dalej uwielbia prawić wszystkim wokół komplementy, co nie zmieniło się przez te lata, choć podobno to niestosowne chwalić urodę innej osoby niż swojego partnera, ale nie dla Joey'a, który oddziela zauważanie piękna od pożądania. 
Od dłuższego czasu stał się bardziej przytulankowy niż sypialniowy; często woli poleżeć ze swoim mężczyzną niż kochać się namiętnie. Twierdzi, że samo spędzanie czasu razem jest bardziej intymne niż uprawianie miłości odkąd są ze sobą tak długo i tego czasu nie ma aż tak dużo. Joe jest nieuleczalnym romantykiem odkąd bliżej mu było do trzydziestki niż dwudziestki oraz od czasu, kiedy nie może całych dni spędzać ze swoim partnerem. Przez długi czas miał manię kupowania ogromnych ilości kwiatów dla Leosia po powrocie do domu z wyprawy, ale już ograniczył to do małego, ale bardzo wyjątkowego podarunku z podróży. 
Jego relacja z Leonardo jest dość bezpośrednia; obaj mówią sobie, co się nie bardzo podobało w zachowaniu drugiego, ale oczywiście bez obrażania i wyzywania tej drugiej osoby. Nie zawsze są zadowoleni ze słów, które słyszą, ale rozumieją, że były wypowiedziane z troski nie z zawiści i wytykania błędów.

W relacji z córką jest tą liberalną stroną, z którą można rozmawiać i pytać o wszystko bez wstydu. Joe od zawsze jest bardzo bezpośredni w stosunku do Ruby; przy tłumaczeniu pochodzenia dzieci nie tłumaczył tego na pszczołach i kwiatkach ani nie mówił, że pochodzą z miłości. Gdyby nie został powstrzymany przez Leo, opowiedziałby na czym to polega już za pierwszym razem, gdy pytała o to jako ośmioletnie dziecko. Opowiedział to dopiero parę lat później.

//MOTTO//
„We all deserve love even on the days when we aren't our best, 'cause we all suck but love can make us suck less we all deserve love, it's the very best part of being alive”.

//APARYCJA//
Joe to szczupły brunet, mierzący sto osiemdziesiąt dziewięć centymetrów. Jego ciało jest wyćwiczone od treningów ze swoją córką, Ruby. Ma szerokie i silne ramiona, idealne do przytulania. Karnację ma odrobinę ciemniejszą, która wraz z hebanowymi włosami i pogodnym charakterem tworzy wokół niego aurę ciepła i domu. Skóra pokryta jest pojedynczymi bliznami, głównie w okolicach łydek, oraz pojedynczymi pieprzykami. Nad lewą kością miedniczą ma tatuaż – jedną z pamiątek z młodzieńczych wypraw – który przedstawia kruka na tle karty dama pik. Dłuższe, raczej zmierzwione włosy i zarost mogą sprawiać wrażenie wyrzutka lub podróżnika, czyli raczej wiążą się ze skojarzeniami niechęci czy brakiem potrzeby dbania o siebie niż . Prawda jest inna; Joe dba o swój wygląd, choć nie ma obsesji na tym punkcie. Na ważnych spotkaniach włosy są najczęściej zaczesane do tyłu. Oczy są barwy złotej, które w okolicach pełni zdają się świecić czy być bardziej intensywne. Nad nimi znajdują się dość grube brwi o naturalnie ładnym kształcie. Od uszu ciągnie się pas bokobrodów kończących się tuż przed brodą, na której znajduje się mała bródka. Gdy czyta lub z kimś rozmawia to najczęściej spotyka się go gładzącego swoją bródkę. Wilczek bardzo dba o swój zarost oraz włosy, wciera w nie dużo olejków, które utrzymują je w ryzach, aby jak najdłużej odwlec moment przymuszonego obcięcia i ogolenia nadanego przez Leonardo. Jego ubiór trzyma się ciemnych barw, najczęściej czerni i brązu. W zamku nosi elegancką białą koszulę, czarną marynarkę ze złotymi przeszyciami przy mankietach lub długi płaszcz z wysokim kołnierzem oraz uszyte na miarę spodnie. Poza zamkiem niezbyt dba o ubiór, najczęściej ma jakąś luźną, przewiewną koszulkę i spodnie, które często są poplamione czy podziurawione. 

And if you say run, I'll run with you And if you say hide, we'll hide Because my love for you Would break my heart in two If you should fall, into my arms And tremble like a flower

//HISTORIA//
Urodził się w rodzinie z zaaranżowanym małżeństwem dwójki ludzi – szlachciców Virgila i Virginii – którzy nigdy się nie kochali. Przez całe życie wmawiali mu, kim jest i kim planują, żeby był w przyszłości – miał być handlarzem, który przejmie obowiązki związane z rodzinnym przedsiębiorstwem oraz pozycję polityczną ojca. Ten pomysł od samego początku mu się nie podobał i sprzeciwiał mu się. Gdy skończył czternaście lat, dowiedział się o tym, że jego rodzice aranżują jego ślub. Uciekł, gdyż chciał podróżować, zakochać się i dowiedzieć się, co tam w tym świecie jest, a nie siedzieć w jednym miejscu z osobą, której ani nie kochał, ani nie lubił. Dorabiał na drobnych pracach, najczęściej jako wołacz, choć później pracował w bardzo różnych miejscach, między innymi jako grabarz czy konserwator mebli. Przez następne lata podróżował po świecie, obracając się w różnych kręgach kulturowych i towarzyskich, od zbójów po arystokratów. W trakcie jednego z przyjęć jego znajomego, poznał swojego teraźniejszego partnera – Leonardo. Później było wiele różnych historii i szalonych przygód, podczas których Leo i Joe dorobili się, między innymi, dziecka [adoptowanego], zerwali, wrócili do siebie i ruszyli do krainy umarłych, aby odzyskać ich przyjaciółkę. Ich związek trwa już ponad dziesięć lat i raczej nie jest planowany jego rozpad.

PATRZĘ JAK MIESZA SIĘ TO CZEGO NIE MA I TO CO JEST A POTEM KIEDY MÓWIĘ WPROST MILCZYSZ I ODWRACASZ WZROK

//UMIEJĘTNOŚCI//
⧏ Zmiana formy – Joe potrafi zmieniać formę w wilka oraz w człowieka. Z drugiej formy człowieka już praktycznie nie korzysta ⧐
⧏ Zabawianie towarzystwa – przez lata wychowywania na balach swoich rodziców i zabawach organizowanych w późniejszym życiu przez Joe lub jego przyjaciół, nauczył się, o czym rozmawiać z ludźmi oraz jak wychodzić z nieprzyjemnych sytuacji obronną ręką
⧏ Dyplomacja – przez wiele lat nauczył się, co robić, aby rozmową, swoimi zasobami [najczęściej mniejszymi niż te wymagane] i umiejętnościami osiągnąć wiele rzeczy w swoim życiu
⧏ Handel – łączy się to bezpośrednio z jego dzieciństwem i umiejętnością dyplomacji. Potrafi rozmawiać z ludźmi w taki sposób, aby osiągnąć oczekiwane skutki i ceny.

TYSIĄC WYPITYCH RAZEM KAW GŁUPI MYŚLAŁEM, ŻE CIĘ ZNAM W RZUCANIU KAMIENIAMI SŁÓW ZNOWU PRZEGRYWAM TRZY DO DWÓCH

//ZAINTERESOWANIA//
⧏ Podróże – nie potrafi długo siedzieć w jednym miejscu, wiąże się to z potrzebą zmian, poznawania nowych osób i odwiedzania nowych miejsc, które mogą być źródłem nowych przeżyć i wspomnień.
⧏ Broń – zaraził się tym od swojej córki, Ruby, która od najmłodszych lat wykazywała zainteresowanie militariami. Razem uczyli się, które ostrze jest najlepsze i razem uczyli się walki nowymi dla nich typami broni. Z przyzwyczajenia na targach pyta sprzedawców o broń, gdyż przed podjęciem przez Leonardo roli króla, podróżowali w trójkę, zazwyczaj jeszcze z przyjaciółmi, i Ruby zawsze naciskała, aby przejrzeć dostępne bronie u sprzedawców. Czasami kupuje coś dla niej.
⧏ Literatura – od zawsze lubił czytać, choć podczas swoich młodzieńczych podróży nie skupiał się na tym, a na zbieraniu doświadczenia w różnych dziedzinach. Odkąd jego zadaniem w Grovtvann jest prowadzenie handlu, czyli też podróżowanie, może poświęcić na literaturę więcej czasu. Szczególne miejsce w jego sercu zajmują romansidła, do których ma ogromny sentyment

CHOCIAŻ JAK SYRENY BUDZĄ MNIE O TOBIE SNY JEDNO WIEM NA PEWNO NIE CHCIAŁBYM BEZ CIEBIE

//MIEJSCE ZAMIESZKANIA//
Mieszkanie w lądowej części miasta krainy Leo.

//BROŃ//
Posługuje się szablą oraz małym, zakrzywionym nożykiem. Gdy jest formie wilka to oczywiście zęby i pazury.

NIEDOGASZONY POŻAR SIĘ TLI PATRZĘ I UNOSZĘ BRWI ZA KARĘ CISZA, KARĄ KRZYK CHCIAŁEM RAZ WYGRAĆ - POZWÓL MI 

//RELACJE//
ORIENTACJA: Biseksualny
PARTNER: Leonardo Casavir Havet
RODZINA:

⋨ Ojciec: Virgil Vilctton-Lamarche ⋨ Matka: Virginia Lamarche-Vilctton ⋨ Rodzeństwo: brak/nieznane ⋨ Córka (adoptowana): Ruby Havet

KAŻESZ COFNĄĆ SIĘ O METR I NIE WIEM JAK POWIEDZIEĆ "NIE" WIĘC GRYZĘ WARGĘ, BURZĘ KREW TRZASKASZ DRZWIAMI A JA KLNĘ

//CIEKAWOSTKI//
Relacja rodziców Joe nie była romantyczna, lecz łączyła ich bardzo silna przyjaźń, Nawet pomimo ucieczki z domu, kontynuował naukę, jako, że jego pierwszym partnerem i kochankiem był młody nauczyciel, ◾ Od czasu do czasu zastanawia się, co słychać u jego rodziców – w szczególności odkąd skończył trzydzieści lat – jest ciekaw, jak wygląda ich relacja, do której zaczął odczuwać pewnego rodzaju sentyment, Odkąd uciekł z domu, ma w zwyczaju czytać nagłos różnego rodzaju romansidła, nadając każdej postaci głos i przerysowanie wczuwać się w role, tworząc groteskę z każdej sytuacji. Najczęściej było to spotykane, gdy był młodym dorosłym, Mówi na Leonardo mój książę pomimo faktu, że Leoś jest królem. Ma parę marynarek o takim samym kroju, jedynie różnią się kolory dodatków. Wszystkie mają jedenaście poziomych pasków na całym torsie, na każdy z tych pasków przypadały dwa guziki oraz ozdobny łańcuch. Na barkach znajdowały się pagony, które na brzegach miały różnego koloru naszycia a na rękawach, bliżej mankietów, znajdowało się kolejne sześć poziomych pasków. Ma marynarkę ze złotymi, czerwonymi czy srebrnymi akcentami.

Chociaż jak syreny budzą mnie o tobie sny Jedno wiem na pewno nie chciałbym bez Ciebie żyć

AUTOR: HAKKIKO0