środa, 1 sierpnia 2018

Od Leonardo CD Joe

Leonardo jako król miał obowiązek dbać o swoich ludzi, nawet wtedy, gdy ci byli daleko na obcych wodach. Chciał, by marynarze mieli jak najlepsze warunki podczas wypraw, dlatego musiał wysłuchać kilku z ludzi, by wiedzieć, co trzeba zmienić. Może następnym razem załadować na pokład więcej pożywienia i leków? A może wyposażyć statek w wygodniejsze kajuty? A co jeśli potrzebna będzie renowacja okrętu? Z opowieści wilkołaka wynika, że jakieś zmiany trzeba koniecznie wprowadzić. Tryton będzie musiał poprosić go o listę rzeczy do zmiany i wysłuchać jeszcze paru innych marynarzy, jednak to dopiero następnego dnia. Ten był przeznaczony do ich wspólnej dyspozycji i nadrobienia długich zaległości. Odsuwając powinności i zmartwienia na dalszy plan, długowłosy objął głowę ukochanego i wtulił ją mocno w swoją pierś, chcąc nacieszyć się jego bliskością jak najbardziej. Reakcja Wilczka zadowoliła go, bowiem starszy z mężczyzn objął swego partnera w pasie, dając się w międzyczasie głaskać i drapać po przydługich włosach. W ich wieku mogli tak robić godzinami. Nie potrzebowali już mocnych doznań, które kiedyś fundowali sobie non stop, teraz stawiali na najprostszą w świecie bliskość, która dawała im dużo więcej szczęścia niż dawne wspólne wybryki. Zapewne mężczyźni leżeliby tak do wieczora, w ciszy i spokoju, gdyby nie donośne pukanie do królewskich drzwi.
Leo, mam do przekazania wiadomość – rozległ się głośny głos młodszego brata króla. – Mam też mały podarek dla Joeya.
Kochankowie wolno odsunęli się od siebie, by podejść do krzeseł i chwycić z nich szlafroki, w które szybko i sprawnie się ubrali. Długowłosy zbliżył się do drzwi, by osobiście je otworzyć i wpuścić do komnaty Vincenta. Książe Grovtvannu po wejściu do pomieszczenia uśmiechnął się do brata oraz jego partnera, kładąc przy okazji czyste, pachnące kwiatami ubrania na pobliskiej szafce, a na nich jeszcze zapakowany pakunek o nieznanej zawartości. To jednak nie wszystko, bowiem w ręce trzymał jeszcze związane ze sobą listy, których mało wcale nie było.
– Witaj z powrotem, Joe. Czyste ubrania oraz poczta, a tam wspomniana niespodzianka – zaczął chłopak, podając listy zaadresowane do szatyna właścicielowi. – Regularnie odbieraliśmy pocztę, podlewaliśmy rośliny, a nawet karmiliśmy rybkę, jednak widzisz… Nadszedł na nią czas, ale spokojnie! Wyprawiliśmy jej godny pogrzeb w morzu.
– Sporo tych wiadomości… – mruknął najstarszy z mężczyzn, chwytając papiery i przeglądając je. – To nic, kiedyś musiała tak skończyć. Dziękuję za opiekę nad domem. Tylko mam nadzieję, że niczego tam nie zmienialiście…
– No wiesz… – wtrącił się Leo, uśmiechając się do partnera. – Twoje mieszkanie jest ponure, dlatego kazałem dodać tam parę ozdób i zmienić firanki na jakieś jaśniejsze kolory. Tylko się nie denerwuj, możesz to szybko i łatwo zmienić.
Wilkołak westchnął, odkładając listy na bok. Pokręcił głową z delikatnym uśmiechem, jakby chcąc przekazać, że jego miłość jest niemożliwa.
– Następnym razem to ja urządzę zamek – postanowił, czym wywołał skrzywienie u Vincenta, a u Leośmiech. – Miałeś coś jeszcze przekazać, racja?
– Tak, miałem – zgodził się niebieskowłosy. – Gdy kazaliście posłać po Ruby, była akurat w okolicy, tuż za granicą lądową. Nie może jednak wrócić, sam nie wiem dokładnie dlaczego, wiadomość od ptaka do niej wysłanego nie była zbyt wyraźna. To najpewniej coś z końmi, to nimi podróżowała, więc nie musicie się martwić. Mam wysłać po nią straż, czy może sami po nią pojedziecie?


« Joe? »