Will you remember the dress I wore?
Will you remember my face?
Will you remember the lipstick I wore?
This world is a wonderful place
// W I L K //
|| WŁAŚCIWIE KUNDEL ||
|| WŁAŚCIWIE KUNDEL ||
Poczęcie i narodziny elfki odbyły się w nieznanym przez nią miejscu i przez nieznane jej osoby. W przeciwieństwie do wielu pieśni o zaginionych rodzicach i wspomnieniach pojawiających się w obecności jednego konkretnego zapachu bądź choćby krztyny wizji dotyczącej koloru włosów czy oczu swojej rodzicielki, nasza bohaterka nie uświadczyła nawracających wizji swych rodziców. Tych wizji czy informacji o ich bycie czy niebycie nigdy nie doświadczyła ni za dziecięcych lat, ni za nastoletniości, ni za pracy w swoim fachu. Być może to status quo miało zmienić się wraz z obaleniem setki innych status quo w życiu białogłowej, lecz tego nie miała wiedzieć, gdyż Parki działają w różne i niezrozumiałe sposoby. I choć ta opowieść mogłaby pokazywać inne rodzaje głodu i przemocy, które dalej pasowałyby do tej pieśni i byłyby uniwersalnie znanym doświadczeniem przez setki i tysiące ludzi i nieludzi, los postanowił zabawić się w poetę i w przypadku tego dziecka potraktować te motywy metaforycznie i być może nadwyrężyć pojęcia tych słów do własnej woli. Nasze białogłowe dziewczę zostało wprowadzone w dworskie progi comtesse Elize Theyrn jako gość, lecz nigdy rodzina. Madame Theyrn prócz swego bezzamężnego dbania i rozwijania majątku i swych wpływów oraz wychowywania córki, była znana w pobliskich wsiach, pośród niedaleko mieszkającej arystokracji i tych lordów i hrabin, z którymi utrzymywała koneksje, z założenia szkoły dla dziewcząt z pobliskich wsi i wiosek. Sprowadziła stado aspirujących guwernantek i au pair i wybudowała niedaleko swej posiadłości budynek szkolny i akademik dla dziewcząt z dalszych mieścin. Mimo tych wymienionych faktów, znanych przez najbliższe koneksje i kontakty, zjawienie się heroiny tej historii na dworze comtesse Elize, było wieścią kontrowersyjną i wywołującą plotki, teorie i uprzedzenia. Między innymi były głosy mówiące, iż madame Elize z pewnością miała jakąś relację czy przysługę u rodziców elfki i to dlatego zdecydowała się na przyjęcie obcego dziecka do swojego domu i ta teoria została z heroiną na zawsze, choć podświadomie i w tle całego jej życia, z zapominaniem o jej istnieniu, ale ostatecznie zawsze jednak sobie przypominała, stety czy niestety. Odpowiedzi na to, czy wiele innych pytań nigdy nie uzyskała od swojej opiekunki, niezależnie od podejścia i perswazji bohaterki, niezależnie od licznych włamań do gabinetu czy sypialni madame, niezależnie od obserwacji i analizy jej spojrzeń i sposobu traktowania elfki, które czasem zdawały się mieć nutkę melancholii i znajomości, lecz innym zdawały się widzieć jej podopieczną jak każdą inną podopieczną; jako nowego człowieka; tabula rasa rysów i pochodzenia, zero znajomości jej rodziców. To właśnie comtesse Elize nadała imię naszej bohaterce. Fahri. Jest przekształconym przez jej opiekunkę imieniem Farah, które oznacza podróżnika, szczęście, pogodę ducha. Stwierdzenie nomen omen w przypadku Fahri raczej nie ma mocy bytu albo można powiedzieć, iż moc tego stwierdzenia wygasła. Być może to jest cena za przekształcanie czyiś imion? Życie bohaterki bogate więc było w wiedzę, nowe doświadczenia, dobra materialne oraz zmartwienia i nieprzyjemności. Często spotykała się z reprymendami ludzi przewijających się przez dwór, iż musi być wdzięczna za dobrodziejstwo rodziny Theyrn, gdy te słowa często padały z ust dalszej pani Theyrn, która nie przyłożyła się najmniejszym palcem u stopy do dobrego wpływu na los Fahri oprócz wprowadzenia w jej życie usilnego i niezmęczonego (do czasu) starania się i lękania popełnienia błędu, który mógłby rozczarować jej piastunkę. Czasem te napotkane osoby w różnych sytuacjach i z różnych powodów nie były tak łagodne i nie mówiły z wielce zmartwionym i zatroskanym wyrazem twarzy a gniewnie głosiły, iż taka dziewczyna znikąd nie zasługuje na takie dobre traktowanie i powinna wrócić tam, skąd przyszła. I być może, gdyby Fahri wiedziała choćby mniej więcej skąd przybyła, miała jakąkolwiek wskazówkę, to może by tak zrobiła, być może by wyruszyła jako ośmioletnie dziecko w którąkolwiek stronę świata, gdyby wiedziała, która z tych czterech stron jest bardziej prawdopodobną opcją znalezienia swojego miejsca pochodzenia. Jednakże nie wiedziała, a uważała, iż do podróży trzeba się jednak przygotować, choćby na tyle, żeby wiedzieć gdzie iść. Tego typu nieprzyjemności, których, choć miały ogromny wpływ na temperament i psychikę naszej heroiny zwłaszcza we wczesnonastoletnich latach życia, nie ma sensu wyliczać, było wiele. |
Dziewczyna nauczyła się, iż zachowanie ciszy w większości sytuacji i spokoju jest najlepszą opcją, aby zaczęły pojawiać się pochwały na jej temat i przy okazji wiązało się to minimalną jedynie wymianą zdań z ludźmi, którzy sprawiali jej przykrości. Nie była może tego aż tak świadoma, iż między innymi te plusy były powodami, które wywołały u niej ciszę, spokój i zamknięcie; stało się to nieświadomie i stopniowo, że jako dziecko nie mogła zauważyć zmiany w swoim własnym zachowaniu.
Na dworze Theyrn prócz madame Elize, wielu guwernantek, służby i wielu odwiedzających w różnych celach przebywała również córka głowy tego odłamu domu Theyrn ― Esme. Wokół jej pojawienia się na dworze również krążyło wiele teorii i plotek, które tak do końca nigdy nie zostały rozwiane przez matkę Esme. Być może Pani wyjawiła swojej córce kto był jej ojcem i jaka jest za tym historia, lecz dla Fahri jest to wiedza nieznana i tym samym tajemna. Nigdy nie pomyślała, aby Esme zapytać, gdyż sama od wczesnych lat uważała iż rodzice są niepotrzebni i tak naprawdę nigdy tak do końca nie zrozumiała instytucji rodziców. Niby czym się różnią? Przecież to ta sama rola, ale o innych nazwach. I co w ogóle robią? I co trzeba w ogóle robić jako czyjeś dziecko, czyjaś córka?
Esme, choć wokół tego było również wiele kontrowersji, została zaakceptowana przez resztę rodziny jako pełnoprawny członek i z pełnymi przywilejami i prawami członka arystokratycznej rodziny. Być może madame Elize jednak była zamężna kiedyś bądź wciąż a jej małżonek był z któreś magnackiej rodziny, lecz się ukrywał bądź prowadził tajemną misję? Nie wiadomo, gdyż nasza białogłowa odpowiedzi na tę historię nie zna a tylko teorie.
Dziewczęta były kontrastową parą, zupełnie jakby jedna była negatywem drugiej. Oprócz podobnego wzrostu (być może tylko nie w dzieciństwie, gdy Fahri była wyższa od Esme) niewiele było wspólnych cech z wyglądu. Fahri miała od zawsze eteryczną i efemeryczną urodę i nawet bez faeistycznego pochodzenia wyglądałaby nie na miejscu; jakby była wycięta z innego obrazu o zupełnie innej palecie barw niż obrazu, na który jest wklejona. Być może ktoś mógłby wykorzystać ten przykład jako potwierdzenie podań i teorii o pochodzeniu elfów z innego wymiaru-odbicia, który wygląda podobnie do tego świata, lecz się bardzo różni, lecz mało tu dowodów, dużo pozornych podobieństw. Biel włosów wiele dokłada do tego wizerunku, ostatecznie grzebiąc jakiekolwiek szanse na wtopienie się w tłum balu czy ulicy. Wokół tego koloru wiele teorii krążyło, gdyż nie jest to kolor powszechnie występujących u elfów, między innymi jedną z teorii było, iż dziewczyna jako dziecko przeżyła traumatyczne przeżycie i przez stres osiwiała, bądź wpływ miała na nią naturalna magia i taki to otóż skutek uboczny albo kolejna wersja, iż, jak donoszą plotki ze świata czarodziei, mogła zostać obiektem eksperymentów z rytuałami dotyczącymi magii w różnych jej szkołach i z różnych źródeł magii. Teorie nigdy nie zostały rozwiane i sprawdzone, gdyż samej białogłowej nigdy to nie interesowało poza może podwójnym sprawdzaniem zamków i terenu w nastoletniości jakby ktoś nagle stwierdził w jej szesnaste urodziny, iż już pora na jej przeznaczenie i trzeba ją wrzucić w wir wydarzeń. Lecz nic takiego się nie zdarzyło, nikt z przeszłości jej rodziców nie zjawił się nagle i nieoczekiwanie w jej życiu, nikt nie mówił jej o przeznaczeniu ponad książki, legendy i pieśni, których przeczytała wiele. Zdawało się, iż miała panowanie nad swoim losem i żadne elementy z życia nieobecnych rodziców nie miały wpływu na jej życie ani Moiry nie interesowały się plątaniem i naciąganiem jej nici.
Czerwienie, róże i parność miejsca, które chciałaby kiedykolwiek nazywać domem dodawały do kontrastu jej urody, gdy wszelkie spacery krajobrazoznawcze z guwernantkami wiązały się z fikuśnymi kapeluszami i zdobnymi chustkami, aby nasza heroina nie poparzyła sobie skóry w szczególności nosa czy uszu, które były bardzo narażone na słońce a i malinowa opalenizna raczej nie była postrzegana przez innych jako dodająca do urody dziewczęcia o białym licu a dla niej samej głównym minusem całej sytuacji był dyskomfort i pieczenie na skórze a więc zawsze albo unikała porannych spacerów, albo zakładała kapelusze (bądź, po wielu próbach pełnych perswazji i przekupstwa, czasem zgadzała się na założenie chusty zamiast kapeluszy, które miały być tylko na specjalne okazje, nie na spacer wzdłuż pobliskiej rzeki).
|