Ach, Siergiej i te jego zaloty. Jakbyśmy nie mogli bawić się sami...
Ale będę miły. Niech się cieszy. Ale jak mnie podkusi, żeby rzucić dziewuszce żabę za dekolt...
Niech mnie nikt nie wini.
Tańce, a dokładniej idiotyczne pląsy pianych weselników nie były dla mnie. Zabawa nie jest równa robieniu z siebie idioty przed dużym tłumem.
– Idiotę to z siebie we dwóch można robić – mruknąłem pod nosem, ale musiałem zaraz dodać „Nic, nic” w odpowiedzi na pytanie, co mówię.
Jestem taaaaki miły. Jakoś to przeżyłem, uff.
Nad ranem wylądowaliśmy pod drzewem z butelką jakiegoś sikacza. Dobre na zakończenie męczącego dnia.
Jednym uchem przysłuchiwałem się rozmowie. Szukałem mimowolnie momentu, w którym mógłbym coś dopowiedzieć. Siedzenie cicho jest nie dla mnie.
... O. Coś o wolno-i-nie-wolno. Te takie głupie zasady. Bleh
– Wszystko możesz, Francine. Ale boisz się tego, co powiedzą twoi rodzice – rzuciłem ze stoickim spokojem. Siergiej tylko pociągnął kolejny łyk. – Musisz tylko dokładnie powiedzieć, czego chcesz. Pokaż im, że nie jesteś dzieckiem, wiesz, co może ci grozić, i wiesz też, jak tego unikać. – Spojrzałem w niebo. Godzina nie była już nawet nieprzyzwoita, bo ten nieprzyzwoity czas już mijał. O tej godzinie nocny świat powinien iść lulu, a budzić się ten szary i nudny.
– Panienki moje drogie, nie powinnyście pokazać, że jesteście odpowiedzialne, i wrócić bezpiecznie do domu? – uśmiechnąłem się do nich szarmancko. Miałem nadzieję, że już się oddalą. Chciałem, tak je delikatnie zmanipulować, żeby poszły dobrowolnie...
I oczywiście, moje wspaniałe zdolności podziałały. Odprowadziliśmy je kawałek, a gdy zniknęły z zasięgu wzroku, odetchnąłem.
Ale będę miły. Niech się cieszy. Ale jak mnie podkusi, żeby rzucić dziewuszce żabę za dekolt...
Niech mnie nikt nie wini.
Tańce, a dokładniej idiotyczne pląsy pianych weselników nie były dla mnie. Zabawa nie jest równa robieniu z siebie idioty przed dużym tłumem.
– Idiotę to z siebie we dwóch można robić – mruknąłem pod nosem, ale musiałem zaraz dodać „Nic, nic” w odpowiedzi na pytanie, co mówię.
Jestem taaaaki miły. Jakoś to przeżyłem, uff.
Nad ranem wylądowaliśmy pod drzewem z butelką jakiegoś sikacza. Dobre na zakończenie męczącego dnia.
Jednym uchem przysłuchiwałem się rozmowie. Szukałem mimowolnie momentu, w którym mógłbym coś dopowiedzieć. Siedzenie cicho jest nie dla mnie.
... O. Coś o wolno-i-nie-wolno. Te takie głupie zasady. Bleh
– Wszystko możesz, Francine. Ale boisz się tego, co powiedzą twoi rodzice – rzuciłem ze stoickim spokojem. Siergiej tylko pociągnął kolejny łyk. – Musisz tylko dokładnie powiedzieć, czego chcesz. Pokaż im, że nie jesteś dzieckiem, wiesz, co może ci grozić, i wiesz też, jak tego unikać. – Spojrzałem w niebo. Godzina nie była już nawet nieprzyzwoita, bo ten nieprzyzwoity czas już mijał. O tej godzinie nocny świat powinien iść lulu, a budzić się ten szary i nudny.
– Panienki moje drogie, nie powinnyście pokazać, że jesteście odpowiedzialne, i wrócić bezpiecznie do domu? – uśmiechnąłem się do nich szarmancko. Miałem nadzieję, że już się oddalą. Chciałem, tak je delikatnie zmanipulować, żeby poszły dobrowolnie...
I oczywiście, moje wspaniałe zdolności podziałały. Odprowadziliśmy je kawałek, a gdy zniknęły z zasięgu wzroku, odetchnąłem.
– Chłopie, błagam cię! – Morderczo dźgnąłem Siergieja palcem w bok. – Jeszcze raz przyprowadź mnie na coś tak nudnego, to zatłukę cię poduszką! – zagroziłem, wydymając wargi. Ano i obiecałem jednej, że z nią posiedzę...
– Idziemy do domuuuu?
– Idziemy do domuuuu?
«Siergiej? |Zatłuczenie poduszką jest długie, bolesne i zabawne x3»