Leo nie mógł sobie pozwolić na taką zniewagę, dlatego nachylił się i zabrał talerz ukochanemu, stawiając go zaraz obok swojego posiłku. Joe zdziwił się, jednak zareagował na ten gest szybko, a mianowicie zabrał się za jedzenie prosto z mis i waz. Tryton wpierw się naburmuszył, liczył na jakieś wyznanie miłości ze strony starszego, jednak ostatecznie i tak się delikatnie uśmiechnął. Wilczek zasłużył na to wszystko, robił dla swojego ukochanego tyle, że ten był pewien, że nie uda mu się odwdzięczyć za pomoc w jego życiu. Dorastanie, wychowanie dziecka, nawet prowadzenie królestwa, gdyby nie Joe, Leo nie dałby sobie z tym wszystkim rady. Nie mógł zrobić wiele, jednak mógł nakarmić partnera, dlatego nałożył na jego talerz masę ziemniaków, a także innych warzyw, skąpiąc mu natomiast mięsa. Taki oto talerz położył pod nos długowłosego, podając mu również chusteczkę, by mógł wytrzeć twarz umorusaną sosem.
– Nie jestem na diecie – zaznaczył Joe, chwytając serwetkę od króla. – A jeśli już na jakiejś, to na mięsnej.
– Warzywa są zdrowe, więc proszę, zjedz je. Nawet Ruby nie narzeka, gdy podają nam warzywne potrawy – poinformował, myśląc, że przykład ich córki przekona wilkołaka do warzyw. – Gdy wróci, zjemy sałatkę orientalną. Ostatnio w królestwie mieliśmy okazję gościć kilku wędrownych handlarzy, którzy zapoznali kucharzy z wyspy i najbliższych miast wodnych z ciekawym przepisem. Był wprawdzie z kałamarnicami, jednak nie będziemy zabijali poddanych, nie jesteśmy potworami.
– A ja bym zjadł taką kałamarnicę, zamiast marchewki... Byłaby pyszna – jęknął mężczyzna, wycierając sobie twarz, a także przybierając marzycielski wyraz twarzy. – Albo rybkę... Taką fioletową i tłuściutką...
Leonardo aż otworzył usta zaskoczony, zaraz uderzając partnera ogonem pod stołem. Joe zaśmiał się na to i podniósł od stołu, by pocałunkiem udobruchać kochanka. Zaraz jednak powrócił do swojej drugiej miłości, jedzenia. Reszta posiłku minęła im w ciszy, Leo zajadał się sałatką z kurczakiem i szczypcami skorpiona, a Wilczek... Wilczek jadł wszystko, co tylko mógł. W pewnym momencie młodszy z mężczyzn zaczął się zaciekawiony przyglądać starszemu, zastanawiając się z poważnym wyrazem twarzy nad jego wyjazdami. Wprawdzie to wilkołak, jednak on naprawdę był głodny jak wilk. Czyżby źle ich tam żywili? Brakło jedzenia, wody, medykamentów? Musiał dbać o swoich poddanych i miłość, dlatego jeszcze dziś wieczorem miał zamiar zapoznać się z dziennikiem pokładowym i opiniami Joeya. Teraz jednak wolał wycierać jego brudne kąciki ust, na co sam posiadacz tej twarzy nie protestował.
– Wiem, w kogo wdała się nasza córka – zaśmiał się władca, gdy obydwoje podnosili się od stołu. – Ech, jak miło mieć znów nogi. Jestem spięty, będziesz mi musiał wymasować jeszcze je, gdy skończę z twoimi plecami.
– Nawet ich nie dotknąłeś, rybko – zauważył ciemnowłosy, obejmując i całując króla. – Musisz to szybko nadrobić.
Joe chwycił dłoń Leo, po czym zaciągnął go na łóżko, gdzie sam położył się na brzuchu. Tryton natychmiast usiadł na plecach kochanka, a konkretniej na jego tyłku, by spokojnie móc zaciskać palce na spiętych mięśniach wybranka. Sprawiało mu przyjemność dogadzanie wilkołakowi, mógł mu chociaż nieco pomóc w odpoczęciu. Joe również korzystał z tej przyjemnej sytuacji, wzdychając co jakiś czas zadowolony. Fioletowowłosy przykładał się do masażu wtedy bardziej, naciskał mocniej mięśnie, starał się też działać na większym polu, by było ciemnowłosemu jeszcze lepiej, niż jest.
– Czy mam jeszcze coś dla ciebie zrobić? – zapytał Leoś, zabierając z pleców Joeya jego własne włosy.
– Nie przerywaj – mruknął wilkołak, napinając się nieco. – Tak jest mi cudownie. Mogę tu umierać, rybeńko.
– O nie, wpierw będziesz musiał mi wyjawić swoje przygody na morzu i wymasować całego, wtedy będziesz mógł umierać – zaśmiał się, kładąc na plecach ukochanego. – Ups, przerwałem. Musisz mnie jakoś zachęcić do kontynuowania, Wilczku.
« Joe? »