niedziela, 23 września 2018

Od Joe CD Leonardo

Uwielbiał brata swojego ukochanego. Może nie zawsze okazywał to tak bardzo, by uzmysłowić Vincentowi, jak mocną darzył go sympatią. Jeśli Joey znałby uczucie braterskiej miłości możliwe, że byłby w stanie nazwać swoje uczucia do Vincenta właśnie tym określeniem, ale jako że – z tego, co mu wiadomo – był jedynakiem i miał doświadczenia głównie w temacie romantycznych spraw, raczej nie planował rozmyślać nad swoimi uczuciami w stronę krewnego Leonardo.
Uśmiechał się pod nosem przez cały czas dialogu między jego miłością a jego młodszym bratem. Ich relacja była cudna dla niego i musiał przyznać, ale tylko w swoich myślach, że brakowało mu kogoś takiego. Śmiał się czasami, że to wszystko przez swój wiek – osiągnięcie trzydziestego drugiego roku życia już sprawiło z niego pragnącego rodzinny i bliskości. Jakież to śmieszne było to dla Młodego Joeya, już słyszał jego śmiech i sarkastyczne prychanie na postawę Obecnego Joe. Gdy tak zebrało mu się na rozmyślania na ten temat, zawsze też zbiegał z nimi na tor, czy chciałby siostrę, czy brata i czy by miało być to starsze oraz, czy więcej niż jedno – zawsze jednak stwierdzał, że chyba chciałby jedynie młodszą siostrę. Był przekonany, że rozpieszczałby ją okropnie i spędzaliby ze sobą praktycznie cały czas, wywołując zirytowanie u ich rodziców. Od kiedy też wyjechał, czy tam uciekł, z domu rodzinnego jakby podświadomie chciał, aby okazało się kiedyś, że ma siostrę, którą pozna i będą mieli świetną relację. Z drugiej strony obawiał się, iż będzie miała do niego żal za to opuszczenie jej i niepozwolenie na poznanie i stworzenie tejże relacji.
Wilczek oparł się ręką o stolik za nim i wrzucał sobie do ust estetycznie ułożone w półmisku owoce, słuchając Vincenta i jego wiadomości. Zmartwił się trochę na informację o ich księżniczce, niby wiedział, że Ruby sobie poradzi – przygotowana była na każdą walkę i praktycznie każde poświęcenie – ale ojcowska strona Joe nie pozwalała mu na spokój. Nie pozwolił sobie ukazać tych emocji na twarzy, jedynie zaczął lekko stukać palcami po blacie, wciskając w siebie na szybko parę małych owocków.
Spojrzał na profil swojego kochanka, oczekując reakcji, odpowiedzi.
– Decyzja należy do ciebie, Leo – rzucił szybko, całując starszego trytona w policzek. – Ale możemy ruszyć samotnie, żebyś mógł się odprężyć jazdą.
Joe zabrał ubrania i po drodze do łaźni, zaciągnął się świeżym zapachem. Założył swój strój i obejrzał się w ogromnym lustrze. Przeczesał dłonią brodę oraz zaczesał włosy w tył, aby nie zasłaniały mu twarzy.


« Leonardo? || wybacz zwłokę z mojej strony »