poniedziałek, 12 czerwca 2017

Od Cynthii CD Krystian

          Łomatulu. Moje serce.
– Ładnie to tak straszyć ludzi? – charknęłam. Nie dość, że mnie zaskoczył, to jeszcze prawie zleciałam. No kurza twarz, on mnie kiedyś zabije!
– Ja nikogo nie straszyłem... Ja się tylko odezwałem. – Miał bardzo zadowolony wyraz twarzy. Irytowało mnie to.
– To trzeba się było nie odzywać! – Skrzywiłam się groźnie. Ja się zemszczę, och, ja się zemszczę. Kiedyś.
– To powiesz mi, po co zwieszałaś się z tego regału jak jakiś nietoperz? – powtórzył pytanie.

– Wiesz, jakbyś nie zauważył, jestem trochę mała. – Założyłam ręce na piersi, poprawiając wciąż trochę pozwijaną bluzkę. – I w przeciwieństwie do ciebie, żeby sięgnąć górnych półek, muszę wejść na górę – prychnęłam, po czym odwróciłam się na pięcie, chcąc szybko się oddalić.
Nie wzięłam pod uwagę tego, że wciąż stoję przy regale, i to oddalona zaledwie o kilka kroków. Byłam tak rozkojarzona, że po prostu wlazłam prosto na półki. Wydając z siebie zduszone „Umph”, cofnęłam się, zerkając w bok, na chłopaka. Widziałam, że jest bliski śmiechu. Oburzona i wściekła skręciłam, idąc...
Nie, nie do drzwi. Poszłam w złą stronę. Co się ze mną dzieje...? Za dużo stresu? Przemęczenie? Irytujący młodzik?
Gdy udało mi się oszacować strony i zignorować chęć zamordowania chichoczącego chłopaka. Wreszcie podeszłam do drzwi. Nacisnęłam klamkę...
Musieliśmy siedzieć tu już dłużej, niż planowałam. Doszło do automatycznego zamknięcia się zapadki, czyli potrzebny był klucz.
Przegrzebałam kieszenie spodni...
Jest. Teraz straci mi się z oczu. Nareszcie.
Wsunęłam klucz w zamek. Przekręciłam. Rozległ się trzask...
Cofnęłam dłoń. W moich palcach tkwiła połowa klucza. Tylko połowa.
Zaczęłam szarpać klamkę, bez skutku. Zbulwersowana przywaliłam czołem w drzwi.
I jestem na niego skazana, póki ktoś nie odblokuje drzwi z drugiej strony.
Zdechnę. Nie dożyję kolejnych urodzin, mimo że są tak blisko.





           «Krystian?»

Od Krystiana CD Cynthia

          Posłusznie odłożyłem wszystkie książki, a potem poszedłem rozejrzeć się po bibliotece. Mieli tu wiele wspaniałych książek. Niektóre brałem do ręki i czytałem ostrożnie wyrwane z kontekstu fragmenty. Wspaniale się potem bawiłem, składając z nich jedną całość. Sprawiło mi to wiele frajdy. Wybrałem sobie kilka tytułów i postanowiłem, że później po nie wrócę. Jakoś tak strasznie cicho więc poszedłem zobaczyć, co robi.

Zobaczyłem ją, jak wisiała przewieszona przez regał z wypiętym tyłkiem i cycem na wierzchu. No nie mogłem sobie odmówić przyjemności przyjrzenia się jej ciału w takiej pozycji. Jedyne co niszczyło jej piękne oblicze to była blizna na plecach. Ciekawe skąd ją ma...? Kiedy nacieszyłem oczy, postanowiłem się odezwać.

– Co ty właściwie robisz? – zapytałem głośno. Chyba o mnie zapomniała, ponieważ wystraszona podskoczyła i ześlizgnęła się do przodu. Zaczęła spadać. Moje ciało zareagowało od razu. Spiąłem mięśnie nóg i wybiłem się z ziemi. Złapałem ją w pół tuż pod biustem i opadłem miękko na ziemię. Trzymałem ją tak chwilę, zanim zaczęła się wydzierać i rzucać, że mam ją puścić. Zrobiłem to, zanim zdążyła kopnąć mnie w nos. Oczywiście nie tak na hop siu w dół, żeby nie złamała sobie kręgosłupa. Pochyliłem się do przodu i kiedy jej nogi dotknęły ziemi, odsunąłem się natychmiast, odskakując. W razie jakby tygrysek się wkurzył. Patrzyłem na nią, kiedy oddychała głęboko dalej trochę pochylona. Chyba się przestraszyła. Położyłem jej dłoń na ramieniu. – Więc powiesz mi, co tam robiłaś cyrkowcu? – Uśmiechnąłem się do niej.




           «Cynthia?»

Od Cynthii CD Krystian

Ledwo przyszłam na chwilę do pokoju, a ten tu stoi pod drzwiami, jakieś spowiedzi, prośby i panika... Do pustego pokoju. I nawet z buta właściwie wjeżdża. No cóż.
Gdy dałam mu znać, że znajduję się za nim, odwrócił się. Postanowiłam odnieść się do jego słów.
– Owszem, jesteś szczeniakiem. I może też głupim, lecz w twoim przypadku znaczy to tyle, że wciąż możesz wiele się nauczyć, masz potencjał. Dlatego dobrze, pomyślę nad uczeniem cię, chociaż zapewne poddałbyś się dość szybko. Ale jak chcesz. Pomogę. – Wyminęłam go w drzwiach, by zgarnąć książki leżące na stole. Bezczelnie wpakowałam mu je w ramiona i wypchnęłam z pokoju. Zamknęłam drzwi.

– Skoro już tu jesteś, to się na coś przydasz – ruchem dłoni nakazałam mu iść za sobą.
Zaprowadziłam go do biblioteki.

– Poukładaj je tam, na górnej półce. Alfabetycznie – wskazałam na regał, do którego nie było przymocowanej drabiny. Nie miałam jak tam sięgnąć.
Sama wzięłam kilka innych książek, które trzeba było ułożyć, i wspięłam się na wysoką drabinę. Odepchnęłam się nogą od boku półki, by przejechać na odpowiednie miejsce, i zaczęłam je ustawiać. Trochę tego było, przysiadłam na szczeblu, żeby nie musieć tak sterczeć.
Chłopak się nie odzywał albo też ja po prostu nie słuchałam. W każdym razie, szybko zapomniałam o jego obecności, nucąc coś pod nosem. Przejeżdżałam tylko na drabinie od miejsca do miejsca, trzymając książki między sobą a szczeblem drabiny.
W końcu została mi tylko jedna książka, której miejsca nie mogłam znaleźć. Chyba miała być po drugiej stronie regału...
Zeszłam z drabiny i wlazłam na górę regału, położyłam się na nim na brzuchu i zwiesiłam się głową w dół. Koszulka co prawda zjechała mi aż na głowę, trzymając się z przodu tylko na biuście, ale nie przejmowałam się. Znalazłam wreszcie odpowiednią lukę w księgozbiorze.




«Krystian?»

Od Krystiana CD Cynthia

Odprowadziłem ją wzrokiem, kiedy odchodziła, a potem poszedłem umyć konia. Mimo że miał miejsce w boksie, wolałem trzymać go na wybiegu. Może kiedyś postawię mu tam stajnię tylko dla niego, jak już sobie zapracuję. Na razie musi mu starczyć okrągły wybieg.

Kiedy koń był już czysty, sam poszedłem się umyć. Wróciłem do pokoju i ruszyłem do łaźni. Podczas kąpieli wymyłem również ranę wodą i poszedłem się przespać.

Obudziłem się po południu, dawno po obiedzie. Usiadłem przy ścianie i zacząłem malować kolejną postać. A właściwie zwierzę. Nanosiłem na obraz postać Jardana. Kiedy skończyłem ogiera, wstałem, żeby odsunąć łóżko. Tam zacząłem obraz kobiety. Szybko jednak zrezygnowałem, ciskając pędzlem. Podniosłem się, wytarłem ręce w spodnie i wyszedłem na korytarz. To gdzie teraz? Może warto by ją przeprosić?

Stanąłem pod jej pokojem. Zapukałem, ale nikt nie odpowiadał. Zastukałem więc jeszcze raz.
– Cynthia? To ja, em... N2. Słuchaj, ja chciałem cię przeprosić za to. Zachowałem się jak głupi szczeniak. Chociaż dla ciebie chyba właśnie nim jestem... Nie powinienem cię tak traktować a przede wszystkim tak nazywać. Przepraszam, proszę, wybacz mi i daj jakąś karę. Bo należy mi się, przecież obraziłem przełożoną i w ogóle. Ale fajnie dziś było. Jesteś naprawdę dobra. Udało ci się mnie powalić. Muszę się w takim razie jeszcze wiele nauczyć... Miło będzie jakbyś chciała mi pomóc. Uczyć takiego głupiego szczeniaka. Co Ty na to...? – Czekałem na odpowiedź. – Cysia? – Uderzyłem znów w drzwi. – Halo, Cynthia?! Ej, Cysia! Jesteś tam?! – Trochę się zaniepokoiłem. Szarpnąłem za klamkę. Otwarte. Wpadłem do pokoju. – Cynthia?!
– No czego?! – usłyszałem głos za swoimi plecami.



«Cynthia?»

czwartek, 1 czerwca 2017

Od Siergieja CD Mikkel

Siergiej ocknął się na moment ze snu, słysząc jakiś bliżej nieokreślony dźwięk, ale przypomniał sobie, że przecież mieli dziś burzyć ten budynek i odwrócił się na drugi bok. Burzenie oczywiście nie miało mieć miejsca.
Obudził się momentalnie, gdy ten dźwięk znalazł się tuż przed jego drzwiami. Podniósł niezgrabnie głowę, opierając się na ręce i spojrzał gniewnie i z rządzą mordu w stronę drzwi. Sięgnął do szafki nocnej i otworzył szufladkę, z której wyciągnął sznurek. Przyłożył odpowiednio poduszkę, aby zakrywała mu uszy i obwiązał swoją głowę sznurkiem, pragnąc pozbycia się metalowego wydźwięku odbijającego się po jego głowie. Myślał, że da radę. Wiedział, że gdyby był to inny dźwięk, bez problemu by zasnął, nawet jeśli ktoś zarzynałby stado kur, baranów i ludzi w bardzo barbarzyński sposób.
Zerwał się momentalnie i wybiegł, jeśli można tak to nazwać, z pokoju i znalazł Doktora Złego Dźwięku, Który Katuje Cierpiących i Śpiących Ludzi.
– Mikkel, co ty do cholery jasnej wyprawiasz, co?
– Pobudka, Siergieju – odparł ze szelmowskim uśmiechem czarnowłosy.
– Ale garnkiem? Z tym to do armii czy gdzieś. Jedyne co mogę ci zrobić tym garnkiem to trzasnąć cię w łeb lub ugotować zupę mleczną. Proszę, przestań.
Siergiej skierował się do swojego pokoju, szurając stopami i ziewając. Położył się wygodnie w łóżku, z lekkim spełnia uśmiechem i zamknął po woli powieki.
Dźwięk ponownie rozszedł się, brunet wyskoczył ze swojej sennej ostoi i wraz z poduszką w dłoni ruszył szarżą na atak. Jego poduszka na głowie zakrywała mu większość pola widzenia, więc zmuszony był do kolizji z wieloma przedmiotami na jego drodze; odbijał się od ścian, tradycyjnie uderzył piszczelem w szafkę i nadepnął na położoną włosiem do góry szczotkę. Zaczął z zacięciem oszalałego surikatkopodobnego gryzonia okładać przyjaciela poduszką. W międzyczasie pokrzykiwał:
– Przestań, Mike, przestań! Zamknij ten dźwięk w szczelnym pojemniku i zakop go na jednym z księżyców.
Jego okładanie kończyło się bardziej chybionymi zamachami niżeli tymi trafionymi. Zirytowany oparł się bokiem o bok Mikkel'a i wrócił do pierzynowego natarcia. Czarnowłosy śmiał się przez cały czas, lecz cały czas uderzał w garnek tylko z minimalnym przerwami, gdy salwy śmiechu pochłaniały większą część jego ciała.
Siergiej zdał sobie sprawę, że jego poduszowy atak nie ma większego sensu. Zarzucił poduszkę na głowę przyjaciela i natarł na niego całym ciałem, przewracając go na podłogę. Zdążył zabrać mu garnek i walnąć go jeszcze parę razy tą poduszką w twarz. Z udawaną i raczej teatralną obrazą wrócił do swojego łóżka, z garnkiem ukrytym w razie czego pod ręką...



«Mikkel? | Ataki poduszkowe takie cool i w ogóle»

Od Mikkela CD Siergiej

No cóż, pijany stawał się idiotą. Niestety, nie potrafiłem mu tego nie wybaczyć.
– Powinieneś pić jakieś ziółka na pamięć, wiesz? Kiedyś zapomnisz, jak się nazywasz, i co ja wtedy z tobą zrobię? Na smyczy będę prowadził czy co? – wyrwałem garść trawy, po czym wysypałem mu ją na twarz. Zaczął prychać i pluć.
Siedzieliśmy tak sobie jeszcze przez kilka, kilkanaście minut, wciąż spoglądając w gwiazdy. Nadszedł jednak najwyższy czas iść do domu.
– Ej, Siergiej, rusz dupę. Idziemy. – Usiadłem. Obejrzałem się na mojego towarzysza...
No pięknie. Chrapie. Po prostu zasnął, burak jeden. Będę musiał go targać...
Wstałem, oburzony. Chłop nie ważył pięć kilo...
Najpierw złapałem go za nogę i zacząłem nim potrząsać. Poskutkowało to jednak jedynie otwarciem ust i głośnym mlaśnięciem. Wyglądał komicznie.
Nie mając innego wyboru, pochyliłem się i narzuciłem go sobie na ramiona jak ubitego jelenia, bez zbytnej delikatności.
Zaniosłem go do naszej kwatery. Rzuciłem go na jego łóżko niczym worek, a nawet to go nie obudziło. Mimo wszystko jestem też miły i rozebrałem go częściowo, by było mu wygodniej.

Potem ruszyłem do pokoju dziewczyny, której obiecałem swoją obecność. Po zapukaniu drzwi otworzyły się błyskawicznie.
– Przepraszam... Długo czekałaś? – zapytałem z łagodnym uśmiechem, wchodząc do pokoju.
Znów robiłem to, co zawsze. Pomagałem dziewczynom, które cierpiały przez takie życie. Odzyskiwały spokój, chociażby na chwilę.
Aż do całkowitego świtu leżałem z nią w jej łóżku, pozwalając jej przytulać się do siebie niczym przestraszonemu dziecku do starszego brata. Udało mi się też chwilę pospać...

A rano, gdy już się ogarnąłem, zwinąłem z kuchni garnek, ruszyłem do pokoju...
Wpadłem przez drzwi, tłukąc w naczynie drewnianą łyżką, przez co powstawał straszny harmider, i wrzeszcząc równie motywujące słowa...
– Kac morderca nie ma serca!


«Siergiej? | Cierp x3»

Od Siergieja CD Mikkel

Siergiej spojrzał poważnie na swojego przyjaciela z rozszerzonymi powiekami. Patrzył na niego przez pewien czas poważnie, aby po chwili wybuchnąć śmiechem. Jego policzki zaczęły boleć, a jemu zaczęło brakować tchu. Mikkel obserwował bruneta z lekkim uśmiechem zażenowania, jego mina mówiła Dlaczego ja się z nim zadaję?. Niekształtny chudzielec objął ramieniem czarnowłosego i powiedział:
– Ja wiem, że mnie uwielbiasz i w ogóle. Ja wiem i nie zaprzeczaj, Mikuś!
          – Jeszcze raz nazwiesz mnie Mikuś, to dostaniesz w twarz! I już nawet mnie nie obchodzi, że się schlałeś...
          Siergiej zaczął się szczerzyć.
          – Zbulwersowany Mikuś jest zbulwersowany! Mikuś, Mikusiek, Mikumiku, Mikelek!
Siergiej zabrał momentalnie ramię, przeczuwając zerwanie się Mike'a i odskoczył w tył, zataczając się leciutko. Gonili się chwilę w kółko w akompaniamencie histerycznego śmiechu Arthura, aż ten zaczął uciekać przed siebie. Ujechał na kamieniu i sturlał się z niewielkich rozmiarów wzgórzopodobnego i wylądował na plecach z rękoma po bokach.
          Ujrzał niebo, które było jeszcze szarawo-fioletowe od wschodu słońca, gdzieniegdzie widział jeszcze parę jasnych plamek – słońc, które były tak daleko i tak bardzo nieosiągalne – które zanikały w zenicie nadrana oraz jeszcze poświaty księżyców. Było wilgotno, wokół roznosiła się mgła i rosa na trawie, która moczyła jego ubrania, co wcale mu nie przeszkadzało. Najgorszy czas dla niego.
          Jego samopoczucie zmieniło się gwałtownie. Odczuł melancholię oraz odrobinę trudnego do określenia rodzaju smutku, lecz zarazem i jakąś taką radość, i wzruszenie, że może na to spojrzeć i uczestniczyć w tych wszystkich bezsensownych obrzędach, rytuałach i czynnościach dnia codziennego. Nigdy nie wstydził się płakać ani samemu, ani przy kimś, ale wcale nie chciał wtedy płakać. Jedynie mieszanina łez zmęczenia i wzruszenia zebrała się jakoś na powierzchni oka.
          – Nie mam pojęcia, jak ty się jeszcze nigdy nie połamałeś, tym bardziej nie zabiłeś – zaczął ciemnowłosy, pojawiając się nad Siergiejem. – Hej? Coś się stało? Boli cię coś?
          – Tak – odparł tonem wzruszonej i smutnej osoby.
          – A czy mógłbym wiedzieć co?
          – Ten bezmiar i bezsens jakoś mnie... Jak to określić? Nie ma to sensu, to odpowiedź na wszystko. – Westchnął brunet.
          Mikkel rozejrzał się, drapiąc sobie kark. Moment później leżał już na ziemi koło swojego przyjaciela.
          – Ostrzegaj, gdy tak powalasz kogoś na zie...
          – Nie oglądaliśmy nigdy razem kosmosu – przerwał Mike'owi.
          – Co ty pleciesz za bzdury, co? Oglądaliśmy.
          – Kłamiesz – odparł beznamiętnie Arthur.
          – O! A to ciekawe, niby taka słoniowa pamięć, a nie pamięta!
– Wiesz, że mam kiepską pamięć.
          – No wiem.

          Prychnęli tylko cicho pod nosem.



«Mikkel? | Mam nadzieję, że może być i nie przesadziłam ;^; »