piątek, 28 kwietnia 2017

Od Krystiana CD Cynthia

          Stałem chwilę, patrząc na całą sytuację. Spojrzałem na służbę i zobaczyłem worek ziemniaków do obrania, no tak. Założyłem sobie fartuch, wziąłem nóż i usiadłem na niskim stołku przed stosem. Skupiłem się całkowicie na pracy.

Czas leciał, a ja wciąż siedziałem nad tymi kartoflami. Kiedy wrzuciłem ziemniaka do obierków, dostawałem opiernicz i grożono mi wałkiem do ciasta. Ale nie oberwałem i prędko się poprawiałem. Byłem tak zajęty pracą, że dopiero kiedy skończyły mi się warzywa do obierania, spostrzegłem, że w kuchni nikogo nie ma. Zdziwiony aż wstałem i ruszyłem do wyjścia. Na blacie leżała chyba porcja dla mnie. Podszedłem do miski. Była też tam mała karteczka, że mam zanieść to dziedzicowi. Spojrzałem na zawartość talerza i zastanowiłem się poważnie, co w takim razie ja dostaję na takim stanowisku… Westchnąłem. Przydałoby się ją jakoś przeprosić i z tego, co słyszałem zachęcić do jedzenia. Pewnie już czas po podwieczorku przed kolacją, więc przygotuję jej odpowiedni zestaw. Na kolację kanapki ze świeżymi warzywami, serem i białkiem w postaci szynki. Na podwieczorek może kokosowe pralinki i tęczowe galaretki… Wyciągnąłem dwa talerze, chleb, pomidora, ogórek, rzodkiew, sałatę. Potem poszukałem wiór kokosowych, czekolady, galaretkę i śmietanę. Może pozwoli mi ze sobą zjeść, wtedy mógłbym z nią porozmawiać i przeprosić. Przygotowałem jej kanapki, w międzyczasie szykując sobie bazę na praliny i galaretki.
Kiedy wszystko już posprzątałem, ułożyłem smakołyki na talerzu tak, żeby ładnie wyglądało i ruszyłem w stronę wyjścia z kuchni. W drzwiach wyminąłem się z kucharzem i pomocą. Zapytałem, gdzie jest pokój dziedzica i ruszyłem w tamtą stronę. Burczało mi w brzuchu, ale to nie było dla mnie. Chociaż sam to przygotowałem i mógłbym tak właściwie… Westchnąłem i wyprostowałem się jak wierny sługa. Szedłem do jej pokoju lekkim i sprężystym krokiem, niosąc talerze na tacy.
Stojąc pod jej drzwiami, poprawiłem się i jedzenie na talerzu, po czym zapukałem do jej drzwi.
– Panienko? Przyniosłem kolację i podwieczorek – Oznajmiłem, otwierając sobie drzwi łokciem. Stałem w drzwiach i czekałem na jakiś atak, ruch, albo przyzwolenie. Tu też było tak ładnie…




«Cynthia?»

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz