– Zaczynasz od kuchni, gdzie wyczyścić masz podłogę i stoły. Potem idziesz piętrami, coraz wyżej i tam również posadzki i kurz z wszelkich mebli. No już. Do roboty – ponagliła mnie i opuściła kuchnię.
Posłusznie ukłoniłam się i zabrałam do pracy. Szmata w dłonie, na kolana i dokładnie trzeba było wyczyścić tę podłogę. Wiedziałam, że choćby najmniejsze niedociągnięcie mojej roboty skutkowałoby krzykiem. Musiałam się starać, bo nie chciałam za kolejnym razem dostawać trzy razy więcej roboty. Kuchnia to nic… Może nie jest mała, ale ogromna też nie. Gorzej było z korytarzami. Tam zawsze każdy chodzi w butach i nigdy ich nie wyciera. Mimo to starałam się o tym za dużo nie myśleć.
■■■
Wybijało powoli południe, a ja już dawno zakończyłam mycie podłóg. Teraz miałam tylko zadanie odkurzenia wszelkich półeczek i bibelotów. Robota szła mi jak z płatka, gdy nagle ktoś dotknął mojego ramienia.
– Pan Cedric wzywa cię. Prosił, abyś również mu przyniosła wino – rzekła inna służka.
Dodała jeszcze, w jakim kierunku mam iść. Lekko dygnęłam i poszłam szybko do kuchni, aby wziąć trunek oraz jeden kielich. Wszystko położyłam na tacy, a potem wolnym krokiem pokierowałam się ku pokojowi pana Cedric’a. Nie było to aż tak daleko. Zapukałam, a gdy usłyszałam pozwolenie, weszłam do środka.
«Cedric?»
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz