czwartek, 10 sierpnia 2017

Od Krystiana CD Cynthia

          Nie miałem odwagi jechać za nią. Zabrałem konia na jazdę po lesie. Cały czas o niej myślałem. Nie lubi tego. Więc dlatego to robi? No przecież to okropne, robić coś takiego wbrew sobie. Muszę zapytać, ale pewnie mnie zabije. Hahahaha! Raz kozie śmierć. Zresztą i tak chce mnie zabić. Zupełnie nieskupiony na jeździe dostałem gałęzią po twarzy. To był dobry powód, aby wrócić na ziemię. Pędziłem z Jardanem przez pola i błonia, skupiając się jedynie na pracujących mięśniach pod skórą wierzchowca i biciu naszych serc. To była wspaniała cisza. Dobrze, że miałem zajęcie, bo tak to bym siedział i myślał. O niej (co nie byłoby takie złe), o matce i całym swoim beznadziejnym życiu…
          Wróciłem do domu, osuwając się z konia z powodu rany. Zmierzchało już. W drodze do pokoju pytałem o nią, czy już wróciła, czy jest. Nikt nie potrafił mi odpowiedzieć. Musiałem więc sprawdzić sam. Poszedłem pod jej pokój, nikogo nie było. No tak, klient… Westchnąłem i poszedłem zmienić opatrunek. Wziąłem prochy, które mi dała. Siedziałem przy ścianie i rysowałem. Siedziałem tak, póki nie poczułem się dobrze. Nie wiedzieć czemu dziwnie działały na mnie te leki. Pomagały, owszem, ale potem długo kręciło mi się w głowie, świat wirował i czułem się, jakbym był z ołowiu. To straszne uczucie dla zwinnego kota.
          Kiedy wszystko minęło, ubrałem się i usiadłem na dachu, nad pokojem ojca Cysi. Tam miałem dobry widok na bramę no i sam staruszek był całkiem przyjemny. Czekałem na nią. Martwiłem się, nawet bardzo. Nosiło mnie, więc non stop łaziłem po dachu, tam i z powrotem. Było późno, a jej dalej nie było. No gdzie, ona jest?! Odwróciłem się, żeby już skakać na kolejny dach i wtedy ją zobaczyłem. Przeraziłem się. Co jej się stało? Chciałem prędko do niej skakać, ale… Przecież nie jestem nikim ważnym, nie powinna mnie interesować. Poza tym pewnie by się zdenerwowała, o to. Usiadłem i westchnąłem. Czyżbym głupio się zakochał w kimś, dla kogo będę głupim szczeniakiem?




           «Cynthia?»

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz